GKM wybrał inną koncepcję składu Krzysztof Buczkowski przed sezonem 2021 przeniósł się z ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u do Motoru Lublin. Wielu zaskoczył tą decyzją, ale argumentował ją w krótki sposób. - Czuję, że potrzebuję zmiany, nowego otoczenia, aby odbudować formę. Między mną a klubem z Grudziądza nie ma żadnego konfliktu - tłumaczył rok temu sam zawodnik. Ostatecznie zmiana barw klubowych wyszła mu na dobre. Może nie miał jakiegoś rewelacyjnego sezonu, ale zdobył z Motorem wicemistrzostwo Polski, a do tego w końcówce rozgrywek zaliczył wyraźny wzrost formy.Zespół z Lublina celuje jednak bardzo wysoko, dlatego działacze zdecydowali się na wymianę najsłabszego ogniwa. Tym był właśnie Buczkowski. Zawodnik musiał szukać dla siebie nowego miejsca. Niektórzy myśleli, że naturalnym krokiem będzie powrót do Grudziądza. Nic z tego jednak nie wyszło. Żużlowiec szybko dogadał się ze Stelmet Falubazem Zielona Góra i to w eWinner 1. Lidze spędzi kolejny sezon.- Był temat Krzyśka Buczkowskiego w naszym klubie - mówi nam Marcin Murawski, prezes GKM-u. - Być może rozmowy z obu stron zaczęliśmy zbyt późno. Ostatecznie stwierdziliśmy, że dla nas jak i samego zawodnika będzie lepiej, jeśli odpuścimy temat. W międzyczasie dogadaliśmy się z dwójką innych polskich żużlowców, czyli Przemysławem Pawlickim i Krzysztofem Kasprzakiem. Nie chcieliśmy wprowadzać niepotrzebnej rywalizacji. Oczywiście z Krzyśkiem rozmawialiśmy, ale odłożyliśmy temat jego powrotu na kolejne lata - wyjaśnił. Być może cała sprawa skończyłaby się inaczej, gdyby nie dobra końcówka minionych rozgrywek w wykonaniu Przemysława Pawlickiego i Krzysztofa Kasprzaka. Obaj walnie przyczynili się do utrzymania drużyny w PGE Ekstralidze i tym kupili sobie kredyt zaufania działaczy na kolejny rok. Buczkowski trafił na czarną listę GKM-u? W mediach można było przeczytać, ze fiasko rozmów z Buczkowskim sprawiło, że zawodnik trafił na czarną listę tego klubu. Zapytaliśmy u źródła, jak cała sprawa naprawdę wygląda. - Między nami nie ma żadnych niedomówień czy konfliktów. Relacje mamy dobre. Nie ma też żadnej czarnej listy. Absolutnie nic takiego nie ma miejsca. Powtórzę raz jeszcze, że jakiś temat się pojawił, spotkaliśmy się na kawie, ale to wszystko wydarzyło się zbyt późno - podkreśla Marcin Murawski.Finalnie taki obrót sprawnie być może nie do końca ucieszył kibiców z Grudziądza, którzy liczyli na transfer wychowanka. Inna sprawa, że sam zawodnik był nieco sfrustrowany swoimi wynikami, dlatego nie ma się co dziwić, że zdecydował się zejść ligę niżej i tam pracować nad swoją formą.