Nicki Pedersen nie ma siły. Na trudniejszych torach szybko się poddaje i wycofuje się z jazdy. Tak było w meczach GKM-u w Krośnie i w Toruniu (oba GKM przegrał). W miniony piątek w Grudziądzu Pedersen pojechał do końca i nawet zdobył 11 punktów, ale to nie uchroniło GKM-u przed kolejną porażką w spotkaniu z Betard Spartą Wrocław 42:48. Poza tym już teraz mówi się, że Pedersen mocno ogranicza GKM w kwestii przygotowania toru. Jak on jedzie, to musi być twardo i bezpiecznie. Przyczepny tor w ogóle nie wchodzi w rachubę. Czy Pedersen zataił prawdę o stanie swojego zdrowia? Od kilku tygodni bardzo głośno o tym, że Pedersen zataił całą prawdę na temat stanu swojego zdrowia. Zapytaliśmy jednego z działaczy, jak w klubie zapatrują się na tę sprawę. Czy czują się oszukani? Odpowiedź była jednoznaczna. Klub nie ma żadnych pretensji do Pedersena, a obecna sytuacja, to po prostu niekorzystny zbieg okoliczności. Pedersen pokazał w klubie wyniki badań i opinię lekarza. Wszystko było, jak należy. Nie było żadnych przeciwwskazań, gdy idzie o powrót na tor. Działacze GKM-u uważają, że stała się rzecz, której nikt nie mógł przewidzieć. Okazało się mianowicie, że badania to jedno, a życie to drugie. Gdy zawodnik zaczął intensywnie eksploatować swój organizm, to wyszło na to, że ten odmawia mu posłuszeństwa. GKM broni swojego gwiazdora W Grudziądzu nie zgadzają się też ze stwierdzeniem, że stan zdrowia Pedersena w czymkolwiek ich ogranicza. Mówią, że tor w meczu ze Spartą był szybki (delikatnie przyczepny), a jednak Duńczyk sobie poradził. Skoro nie ma winy po stronie Pedersena, postanowiliśmy zapytać, czy może klub czegoś nie dopilnował. Może należało bardziej to wszystko prześwietlić przed podpisaniem umowy na 2023. To może wina leży po stronie GKM-u? Okazuje się, że GKM miał do pewnego stopnia związane ręce, bo Pedersen miał ważny kontakt na ten sezon. Pokazanie przez niego badań i opinii lekarskiej oznaczało dla klubu ni mniej, ni więcej, że nic z umową zrobić nie może. GKM nie mógł odstąpić od kontraktu (chyba że wypłaciłby odszkodowanie), ani wpisać do niego żadnych dodatkowych postanowień na wypadek zdrowotnej zapaści gwiazdora. Pismo od lekarza zamknęło temat. A mówią, że długie kontrakty, to sposób na ograniczenie wydatków. Jednak, jak pokazuje przykład Pedersena, to może też działać na niekorzyść klubu. Bo jednak GKM ma lidera, którego pewne rzeczy ograniczają.