Włókniarz poległ w Grudziądzu. Czas bić na alarm Przyznam szczerze, że już myślałem, że częstochowianie z biegiem czasu będą się rozkręcać. Przez sezonem wielu widziało ich na podium PGE Ekstraligi, a byli nawet tacy, którzy prognozowali Włókniarzowi złoty medal. W moim przekonaniu - po mimo, że kadrowo drużyna wygląda na prawdę dobrze, to do złota na papierze czegoś mi brakowało. Potencjał medalowy oczywiście jak najbardziej. Tyle tylko, że papier wszystko przyjmie, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Włókniarz dość niemrawo wszedł w sezon. Mam na myśli to, że jazda drużyny nie rzucała nas na kolana, ale jednak powoli się rozkręcali. Coraz lepiej zaczęły wyglądać mecze na własnym torze. Wydawało mi się, że wszystko co dobre, to dopiero przed podopiecznymi Lecha Kędziory. Aż nagle przyszła - bądź co bądź kompromitująca - porażka w Grudziądzu z osłabionym GKM-em. To nie przystoi zespołowi z tak wielkimi aspiracjami. Co nie gra we Włókniarzu? Na to pytanie muszą odpowiedzieć sobie działacze i zawodnicy. Choć potencjał zawodniczy jest, to jednak częściej niż rzadziej czegoś brakuje. Nie można się przyczepiać do Leona Madsena, który swoją robotę robi. Zresztą jeśli w tym sezonie nie osiągnie z Włókniarzem jakiegoś sukcesu, to być może skuszą go propozycje kontraktowe z innych klubów. Ale to zostawmy na marginesie i skupmy się na tym co teraz. Gołym okiem widać, że zespół w dół ciągnie Fredrik Lindgren i Jonas Jeppesen. Pierwszy zwyczajnie nie punktuje na miarę lidera, jakim powinien być. Ma mecze naprawdę dobre, ale kiedy trzeba wygrać, to najczęściej przegrywa. Jeppesen z kolei męczy się od zeszłego sezonu i w gruncie rzeczy progresu nie widać. Kręci głową ze złości, kiedy trener Kędziora zastępuje go juniorami, a tak naprawdę pretensji mieć nie powinien, bo zawodzi na całej lini. Wystarczy spojrzeć na pojedynek zawodników na pozycji U-24 w Grudziądzu. Jeppesen 3 punkty, a Norbert Krakowiak z GKM-u 17 "oczek". Kolejna sprawa to juniorzy. Jeśli Włókniarz nie skończy tego sezonu z sukcesem, to śmiało będzie można powiedzieć o zmarnowaniu potężnego potencjału młodzieżowego. Para Miśkowiak - Świdnicki choć ma w tym roku problemy, to z założenia należy do ścisłej czołówki ligi. Podobnie zresztą było przed rokiem. W kolejnych rozgrywkach obaj skończą wiek juniora i będą seniorami. Zastąpić ich wcale nie będzie prosto. Włókniarz ma jeszcze czas... ... a zegar tyka. Nowy system rozgrywek sprawia, że wystarczy wejść do pierwszej szóstki (to raczej pewne w przypadku Włókniarza), a najwyższą formę odpalić w play-offach. Dlatego jeszcze nic straconego, jednak nasuwa się pytanie, czy pod Jasną Górą wiedzą, jak jeszcze można wykrzesać więcej z tej drużyny. Osobiście nie widzę większej różnicy patrząc na Włókniarz z obecnego sezonu względem tego z roku poprzedniego. Jedyne co rzuca mi się w oczy, to słabszy Jakub Miśkowiak, ale dużo lepszy Kacper Woryna. W ogóle to rybniczanin zrobił duży progres, czego nie można powiedzieć o Bartoszu Smektale. Jeśli do tego dorzucimy wspomnianego wcześniej Lindgrena i Jeppesena, to gołym okiem widać, że dzisiaj częstochowianie mają problemy przynajmniej z trójką zawodników. W tej sytuacji o medal może być wyjątkowo ciężko.