W poprzednich rozgrywkach drużynę ze stolicy Podkarpacia prowadził Michał Widera. Szkoleniowiec nie spełnił jednak oczekiwań i pożegnał się z posadą. Zespół choć miał duży potencjał nie awansował pod jego wodzą nawet do play-off 2. Ligi Żużlowej, co przyjęto w Rzeszowie z dużym rozczarowaniem. Tajemnicą poliszynela jest, że wewnątrz drużyny panowała kiepska atmosfera, dochodziło do zgrzytów. Generalnie zawodnicy słabo się z Widerą dogadywali. Zamiast iść do niego po rady, woleli zadzwonić np. do legendy Stali - Janusza Stachyry. Od następnego sezonu w skład sztabu szkoleniowego Texom Stali Rzeszów będą wchodziły maksymalnie dwie osoby. Nowym menedżerem zostanie na pewno Paweł Piskorz. - Dostałem ofertę od prezesa Madeja i postanowiłem ją przyjąć. Wiem też kto będzie mi pomagał, ale nie chcę wychodzić przed szereg i pakować się w kompetencje prezesa - mówi. Do głównych zadań Piskorza będzie należało zarządzanie drużyną w trakcie meczów i ścisła współpraca z trenerem. Czary taktyczne też będą na jego głowie. - Przygotowanie toru skonsultujemy z całą drużyną tak, żeby nie było żadnych niedomówień - dodaje. Bardzo możliwe, że do wąskiego sztabu dołączy też Andriej Karpow, który stara się o papiery instruktora sportu żużlowego. Prawdopodobnie jego wiedza będzie wykorzystywana do pomocy juniorom. - Uważam, że póki co Andriej bardziej przyda nam się na torze. Z niecierpliwością czekamy na jego powrót. Wszyscy wiemy, jak poważnej kontuzji uległ, ale, to facet ze Wschodu, człowiek ze stali, zdolny do zdobywania dużej liczby punktów - oznajmia Piskorz. W światku żużlowym Piskorz nie jest postacią nową. Kilka lat temu powierzono mu rolę menedżera w Speedway Wandzie Kraków. Zbierał tam bardzo dobre recenzje, dopóki prezes Paweł Sadzikowski nie wpakował klubu w kłopoty finansowe i finalnie nie doprowadził go do bankructwa. W 2020 roku zaliczył krótki epizod w Orle Łódź. - Wybuchła pandemia, wyniknęły z tego powodu pewne komplikacje i współpraca została przedwcześnie zakończona - tłumaczy. Od paru miesięcy Piskorz stał nieco w cieniu, ale jak sam zapewnia nie wypadł z obiegu. - Powiedzmy, że działałem po cichu. Obserwowałem żużel z pewnego dystansu. Pomagałem kilku zawodnikom więc wiedziałem co w trawie piszczy. Do pracy w klubie wracam, bo brakowało mi już adrenaliny meczowej - wyjaśnia. W Rzeszowie nikt nie wyobraża sobie, że w sezonie 2022 mogłoby dojść do powtórki z rozrywki i zespół Texom Stali drugi rok z rzędu nie załapałby się do fazy play-off. - Mamy w ekipie takie nazwiska, że brak awansu do czwórki byłby katastrofą. Wiadomo, że to tylko sport, ale Miesiąc i Lampart, to zawodnicy z niezłą ekstraligową przeszłością, a Krcmar, czy Woelbert, to uznane marki na niższych szczeblach. Bijemy się o awans, nie ma innej opcji! - zapowiada Piskorz.