Problemy Patryka Dudka zaczęły się w momencie przejścia na emeryturę Jana Anderssona, jego wieloletniego tunera i człowieka, któremu zawodnik bardzo ufał. To jednak wydarzyło się już kilka lat temu, a żużlowiec wciąż pozostaje w kryzysie. Próbował też Ryszarda Kowalskiego, ale z nim też było różnie. Przez chwilę wydawało się, że może to jest recepta. Żarło, żarło, ale zgasło. Obecnie panowie nie mają najlepszych relacji i nawet gdyby Dudek chciał, Kowalski silnika mu nie zrobi. Problem Dudka polega też na tym, że on się na sprzęcie za bardzo nie zna. Tunerom trudno wyciągnąć od niego jakikolwiek kontent, informację zwrotną. A to się bardzo przydaje, zwłaszcza gdy trzeba wprowadzić poprawki. Z Dudkiem nie da się zbytnio tego zrobić i to utrudnia drogę zawodnika do odbudowy. Nieprzypadkowo kryzys wicemistrza świata sprzed sześciu lat trwa już tak długo. Przecież zawodnik tej klasy powinien był już dawno się z tym uporać. Bezradny Dudek nawet nie pojechał w nominowanych W meczu z Włókniarzem widzieliśmy znów tego Dudka sprzed zarekwirowania słynnego już silnika, który załatwił mu mechanik, Dariusz Sajdak. Dudek na kilka spotkań wrócił do wielkiej formy, ale szybko zgasł. A teraz jedzie praktycznie tak, jak na początku sezonu. Bez pomysłu, bez polotu, bez punktów. I nic nie wskazuje na to, by miał się jeszcze odbudować. Pytanie, czy jemu w tym roku w ogóle jeszcze chce się w to bawić. Zostało do odjechania raptem parę biegów. Apator mimo fatalnej postawy Dudka i tak wysoko, bo aż 50:40, pokonał Włókniarza, czyniąc wielki krok w kierunku brązowego medalu. Jeśli jednak ten zespół chce na wyjeździe obronić zaliczkę, to Dudek musi dorzucić kilka punktów. Brzmi to kuriozalnie, bo przecież Patryk był kontraktowany do roli lidera. Z czasem oczekiwania wobec niego spadły proporcjonalnie do poziomu sportowego. Ale teraz musi znów wspiąć się na wyżyny, niezależnie od problemów jakie przechodzi.