Pytanie jest dość zasadne, ponieważ Czech wciąż jest formalnie zawodnikiem Falubazu. Kvech niedawno, co prawda podpisał dwuletni kontrakt w Zielonej Górze, ale przyszły sezon spędzi na wypożyczeniu w ROW-ie Rybnik. Falubaz nie chciał zostać z ręką w nocniku Czech jest sam sobie trochę winny. Żużlowiec był w okresie transferowym łakomym kąskiem dla wielu klubów na pozycję U24. Jego sprowadzenie sondowało kilka ekip z PGE Ekstraligi, a w najmocniejszy romans wdał się z For Nature Solution Apatorem Toruń. Falubaz miał chrapkę na nową umowę z Kvechem, ale widząc, że 22-latek wymyka się z rąk, żeby nie zostać z niczym, nowy dyrektor sportowy klubu - Piotr Protasiewicz ruszył po Luke’a Beckera z Orła Łódź. Gdy okazało się, że Apator zerwał negocjacje z Kvechem, a zamiast Czecha do Torunia trafi Wiktor Lampart nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Falubaz chętnie wrócił do rozmów z Kvechem, ba on wręcz spadł zielonogórzanom jak z nieba, bo mimo zaklepania Amerykanina, mieli na niego już od dawna ściśle rozrysowany plan. Podstawienie pod nos dłuższego kontraktu oraz wypasionego busa na własny użytek wydawało się rozsądnym i sprytnym zagraniem ze strony klubu. Becker w przyszłym sezonie nie załapie się już na U24, więc jeśli się nie sprawdzi, po prostu będzie pierwszy do odstrzału po sezonie 2023 i właśnie wtedy cały na biało w jego miejsce wskoczy Kvech. Falubaz jest przecież murowanym kandydatem do awansu do PGE Ekstraligi i Kvech po powrocie z wypożyczenia ma być długoterminową lokatą i gotowym produktem na jazdę w elicie. Przed nim będą jeszcze bowiem aż dwa lata występów w formacji U24. Taki układ Falubazowi pasował, ale to też sytuacja win-win dla obu stron. W ROW-ie Jan otrzyma szanse do regularnych startów i przede wszystkim nie będzie musiał walczyć o skład, co w Zielonej Górze przy jednoczesnym wzięciu Beckera i nadwyżki w składzie miałby pewne jak w banku. A to już najkrótsza droga do igrzysk na treningu, kwasów w parku maszyn i strojenia fochów przez tego, który wyląduje na ławie. Nakrył czapką Beckera Turniej Protasiewicza był pierwszą sposobnością do konfrontacji dla obu zawodników i udowodnienia czegoś działaczom. Test na umowną przydatność do zespołu lepiej zdał Kvech. Czech zajął piąte miejsce i nakrył czapką starszego Beckera. Amerykanin uplasował się na przedostatniej pozycji i poza jednym wygranym wyścigiem nie zachwycił, później woził już same zera. Srebrny medalista mistrzostw świata juniorów popisał się dużą regularnością. Za każdym razem przywoził do mety punkty i zanotował na rozkładzie polskie gwiazdy na czele ze stałymi uczestnikami cyklu Grand Prix - Maciejem Janowskim oraz Patrykiem Dudkiem.