Przez wiele ostatnich lat Ryszard Kowalski był zdecydowanym liderem wśród tunerów. Silniki robiły u niego największe gwiazdy, z Bartoszem Zmarzlikiem na czele. Oczywiście wielu mocnych zawodników było odsyłanych z kwitkiem, choć z różnych powodów. Dla jednych Kowalski zwyczajnie nie miał już miejsca w grafiku, a innych "banował". Tuner z Cierpic to mocno obrażalski człowiek. Emil Sajfutdinow na przykład nie ma do niego wstępu, bo kiedyś rozebrał jego silnik. Ten sezon i właściwie również duża część poprzedniego to jednak wyraźny regres usług RK Racing. Doszło do tego, że już nawet Bartosz Zmarzlik postanowił spróbować kogoś innego (w Cardiff testował silniki Johnsa, mówi się ze poważnie bierze pod uwagę także Kargera). Inni powoli też się ku temu skłaniają. A to z kolei otwiera furtkę dla tych, którzy wcześniej dla Kowalskiego stanowili głębokie rezerwy. Oni mogą skorzystać na kryzysie wielkiego tunera Istnieje spore grono zawodników zwłaszcza ze Speedway 2. Ekstraligi, które chciałoby przedostać się do zamkniętego kręgu klientów Kowalskiego. I problemy tego tunera niczego w tej kwestii nie zmieniają. Teraz jednak u Kowalskiego może zwolnić się nieco terminów, a to da im szansę na skorzystanie z jego usług. Być może już niekoniecznie pod kątem sezonu 2024, ale 2025 z pewnością tak. Choć i w tym roku zostało jeszcze co najmniej kilka prestiżowych imprez. O tym jak trudno słabszym zawodnikom dostać się do czołowych tunerów, mówił kiedyś choćby Marcel Szymko. - Zamówiłem silnik wiosną, do odbioru był w październiku, po sezonie - wspominał. Zapewne były żużlowiec Wybrzeża Gdańsk był po prostu daleko w kolejce i jego sprzęt miał u tunera niski priorytet. Tacy zawodnicy jednak wpadają w błędne koło, bo bez sprzętu nie są w stanie poprawić swojego poziomu.