Antoni Kawczyński zamienił szkołę baletową na żużel i nie ma prawa żałować tej decyzji. Pierwsze sukcesy odnosił w macierzystym GKŻ Wybrzeżu, a dwa lata temu przeniósł się do KS Apatora Toruń. Działacze chwalili się, że kupili "złote dziecko". Żużel. Prześwietlamy polską perełkę. Z tym ma największy problem Kawczyński mógłby już startować w PGE Ekstralidze, bo niecałe cztery tygodnie temu miał szesnaste urodziny. Balonik przed sezonem był niesamowicie napompowany, a na jego debiut czeka cała żużlowa Polska. Sztab szkoleniowy z Piotrem Baronem na czele podchodzi jednak z dużym spokojem do całej sprawy. Po analizie ostatnich występów Antoniego nie ma się co temu dziwić. Co do tego, że 16-latek ma ogromne predyspozycje do jazdy na żużlu, nie mamy żadnych wątpliwości. Największym problemem Kawczyńskiego jest jednak element startowy, który jest niezwykle złożoną kwestią. Nie liczy się bowiem sam refleks, a prawidłowe ułożenie ciała, odpowiednie dopasowanie motocykla i kontrola sprzęgła. Polska perełka po prostu "śpi" na starcie i to sprawia największy kłopot przed debiutem w najlepszej lidze świata. Kawczyński będzie musiał jeszcze trochę poczekać Z takimi startami nie ma praktycznie szans na punktowanie w PGE Ekstralidze. Polak szarpie na dystansie, lecz kiedy nie wygra sekwencji startowej, to najczęściej jedzie z tyłu. Doskonale pokazują to wyniki w Ekstralidze U24 i Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów. Kawczyński potrafi przeplatać świetne biegi z tymi bardzo słabymi. W zasadzie mógłby już otrzymać szansę, bo ostatnie lata formacji juniorskiej w Toruniu były tragiczne. W poprzednim roku była to najgorsza para młodzieżowców w całych rozgrywkach. W tym sezonie jest zupełnie inaczej, bo zarówno Lewandowski i Affelt bronią się wynikami na własnym torze. Gorzej jest natomiast na wyjazdach, lecz priorytetem są dla nich mecze domowe. Z tym zmaga się aktualny wicemistrz świata Kiedy mowa o młodych zawodnikach, którzy słabo startują, to od razu do głowy przychodzi Damian Ratajczak. Aktualny wicemistrz świata juniorów od wielu lat bryluje na dystansie, lecz dosłownie "zasypia" na starcie. Tu jednak twierdzi się, że problemem jest głowa, bo kilka lat temu niejednokrotnie lądował tuż po puszczeniu sprzęgła na plecach, co miało odbić piętno na jego psychice. Młodzieżowiec Fogo Unii Leszno nie ukrywał nawet, że życiowy sukces w Vojens (na tym torze przypieczętował srebrny medal SGP2) nie byłby możliwy w Ekstralidze. Tam mijał słabszych rywali po trasie, bo starty znów nie były jego mocną stroną. W najlepszej lidze świata to praktycznie niemożliwe i trzeba się sporo napocić po przegranym momencie startowym, żeby wygrywać wyścigi.