Martin Vaculik zaniepokoił fanów Moje Bermudy Stali kilka tygodni temu, kiedy to w starciu z Fogo Unią Leszno tak niefortunnie zapoznał się z nawierzchnią toru, że złamaniu uległa jego łopatka. Niestety rehabilitacja musiała trochę potrwać, w efekcie czego zabrakło go nie tylko w pozostałych spotkaniach rundy zasadniczej, ale przede wszystkim w ćwierćfinałowym starciu przeciwko For Nature Solutions Apatorowi na toruńskiej Motoarenie. Teraz wreszcie wielkie oczekiwanie dobiegnie końca i 32-latek wskoczy na motocykl. Słowak pochwalił się tym faktem na Instagramie. - Widzimy się w sobotę na Grand Prix we Wrocławiu i dzień później w Gorzowie na rewanżowym meczu z Toruniem. Dziękuje wszystkim za wsparcie jakie mi okazaliście po wypadku, dzięki temu miałem jeszcze więcej motywacji, by wrócić do Was - napisał. Co najważniejsze, stały uczestnik tegorocznych zmagań o indywidualne mistrzostwo świata ma po co wracać. Skazywana na pożarcie Moje Bermudy Stal postawiła się bowiem podopiecznym Roberta Sawiny i pomimo jazdy bez dwóch podstawowych strzelb poległa jedynie dwoma punktami. Teraz, z Martinem Vaculikiem w składzie o awans do półfinału powinno być zdecydowanie łatwiej. - Bardzo dobrze! Jeszcze Oskar Paluch niech dostanie zielone światło i do boju drużyno. Walka o złoty medal - cieszą się na Facebooku gorzowscy kibice. Gorzej z tymi toruńskimi, bo jeśli ich ulubieńcom podwinie się noga, to sezon 2022 mogą zakończyć już w najbliższą niedzielę. Nie tylko w lidze ma o co walczyć Poza ligą 32-latek musi też pokazać się z jak najlepszej strony we wspomnianym wcześniej cyklu Grand Prix. Raz, że ma wciąż szansę na sportowe utrzymanie się w elicie, bo do końca zmagań pozostało parę turniejów. Dwa, że nawet pojedynczy dobry występ może pozytywnie wpłynąć na postrzeganie jego osoby przez organizatorów. To w połączeniu z przebytym urazem prawdopodobnie da mu dziką kartę na przyszłoroczną rywalizację. Czytaj też:Puściły mu hamulce. Wskazał winnych dramatu kolegiOto sekret ich sukcesu. To może dać im awans