Wziąłby Curzytka z pocałowaniem ręki Działacze Abramczyk Polonii czekają ze sprowadzeniem drugiego przyzwoitego juniora aż im spadnie manna z nieba, natomiast Falubaz Zielona Góra, który ma być głównym rywalem bydgoszczan w walce o PGE Ekstraligę właśnie dopiął transfer Michała Curzytka z Betard Sparty Wrocław. Falubaz nie zasypia gruszek w popiele, tylko stawia wszystko na jedną kartę. Nowy dyrektor sportowy klubu - Piotr Protasiewicz po zimowej ofensywie i zakontraktowaniu kilku gwiazd chce mieć najważniejsze tematy pozamykane jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Takie podejście się chwali, bo po co potem rwać sobie resztki włosów, skoro można kupić sobie święty spokój wcześniej i być krok przed konkurencją. Dużo mówiło się tym, że Zielona Góra znów będzie smolić cholewki w stronę w Leszna, aby tam pięknie pokłonić się przed prezesem Piotrem Rusieckim, a ten w zamian, podobnie jak w trakcie minionego sezonu wypożyczy im jedną ze swoich perełek. Wychodzi na to, że rozmowy z szefami Fogo Unii szły dość opornie więc szybciutko sięgnięto po jedną z opcji awaryjnych. Dla Falubazu Curzytek jest inwestycją krótkoterminową. Zielonogórzanie nie wiążą z nim raczej wielkich nadziei. Chłopak kończy po tym sezonie wiek juniora, ale mimo wszystko liznął tej PGE Ekstraligi, nabrał doświadczenia w wymagającym wrocławskim środowisku. Gdybym był na miejscu prezesa Polonii, to takiego Curzytka wziąłbym z pocałowanie ręki. Jako uzupełnienie do lokalnego oczka w głowie - Wiktora Przyjemskiego pasowałby jak ulał. Bydgoszczanie lubią przecież transfery tzw. zadaniowe, z ubogą datą ważności. Roczny epizod Przemka Koniecznego kosztował Polonię sporo pieniędzy i jeszcze więcej nerwów. Curzytek stoi jednak od wychowanka Unii Tarnów przynajmniej jedną, a może i dwie półki wyżej. To samo tyczy się wypożyczonego z Poznania, nieopierzonego - Oliwiera Buszkiewicza. Sparta wyrzuciła pieniądze w błoto Biorę jeszcze pod uwagę, tak na poprawę humoru fanów bydgoskiego zespołu, że być może prezes Polonii - Jerzy Kanclerz ma w dogranego jakiegoś asa w rękawie lub czeka na złoty strzał bliżej wiosny. Curzytek we Wrocławiu nie zrobił zawrotnej kariery. Do Sparty przychodził z etykietką ogromnego talentu, ale nigdy nie wyrósł na kozaka. Miewał przebłyski, ale w ekipie z aspiracjami na dobrą sprawę nie udało mu się na stałe przebić do składu, dlatego teraz oddano go bez żalu. W Zielonej Górze nikt nie oczekuje od niego pokaźnych zdobyczy, ale przy dobrych wiatrach może być tam nawet liderem formacji młodzieżowej i wyróżniającym się juniorem w całej 1. Lidzie Żużlowej. Dla niego to też wóz, albo przewóz, praktycznie ostatnia szansa na zaistnienie w poważnym żużlu.