Czas żużlowych romantyków się skończył Starsi kibice żużlowi mają tendencję do romantyzowania i idealizowania obrazu dyscypliny sprzed kilkudziesięciu lat. Często argumentują swoją opinię przykładami zawodników takich jak Roman Jankowski, Andrzej Huszcza czy Wiesław Jaguś - gwiazd, które całe lub niemal całe swoje kariery spędzili w swoim macierzystym klubie. - Liczył się żużel, a nie kasa - mówią. Choć młodsi sympatycy czarnego sportu zazwyczaj przyjmują tego typu wykłady z uśmiechem politowania, to argumentowi z mniejszą liczbą transferów trudno jest nie przyznać racji. Polskie środowisko żużlowe osiągnęło właśnie zupełnie przeciwną skrajność. Trwa właśnie jedno z najbardziej intensywnych okienek transferowych w ostatnich latach. Momentami aż trudno połapać się w poszczególnych ruchach na rynku. Niemal codziennie słyszymy o przenosinach kolejnej gwiazdy. Najgorętszą informacją były przede wszystkim przenosiny Bartosza Zmarzlika do Motoru Lublin. Żużel nie ma legend? O tym transferze napisano już bardzo dużo. Niektórzy powiedzieliby, że nawet wszystko. Trzykrotny indywidualny mistrz świata i najlepszy polski żużlowiec wszech czasów. Klub ekspresowo budujący dużą markę i renomę. Ogromne pieniądze na lukratywnym kontrakcie. Co bardziej odważni eksperci określają te przenosiny mianem transferu w historii polskiego żużla. W całym tym rajwachu przeoczono jeden bardzo ważny aspekt. 27-letni Zmarzlik był jednym z ostatnich ekstraligowych żużlowców wiernych swej macierzystej drużynie. Pod tym katem porównywano go czasem z o rok starszym Piotrem Pawlickim, Nie było to jednak do końca trafne, bo leszczynianin - z bardzo wielu względów - swoj pierwszy sezon w dorosłym żużlu odjechał jako zawodnik drugoligowej Polonii Piła. Teraz takie sprostowania nie mają już najmniejszego sensu. Obaj w przyszłym roku będą już reprezentować barwy innych zespołów. Co to oznacza? Cóż, chyba ostateczny triumf kapitalistycznego wolnego rynku nad czasami legend. Pomyśleć tylko, że w całej PGE Ekstralidze nie ma już ani jednego polskiego zawodnika starszego niż 22 lata, który nie zmienił jeszcze barw klubowych. Najstarszymi mogącymi pochwalić się takim mianem są: Wiktor Jasiński ze Stali Gorzów i Przemysław Liszka z Betard Sparty Wrocław.