Wszystkie oczy zwrócone w Krośnie są na Krzysztofa Kasprzaka. Kreowany na jednego z liderów zawodnik w pierwszych występach nowego sezonu pozostawił po sobie bardzo złe wrażenie. Czy to testy, zasłona dymna, a może zapowiedź nadciągających problemów? Oto jest pytanie. Kasprzak miał problem z I- ligowcami Były wicemistrz świata zadebiutował w nowej drużynie podczas sparingu w Bydgoszczy. Ten nie ułożył się po jego myśli. Zdobył co prawda 8 punktów, ale nazwiska, z którymi rywalizował nie powalały. Dość powiedzieć, że w całych zawodach zdołał pokonać jedynie Kennetha Bjerre, Oliviera Buszkiewicza, Szymona Szlauderbacha i Marko Lewiszyna. Kibice w Krośnie liczyli, że w finale MPPK w Rzeszowie ich krajowy lider wypadnie lepiej. Niestety, ale tutaj też dobrze to nie wyglądało. Żużlowiec zapisał na swoim punkcie ledwie 3 punkty, a bardziej od zdobyczy punktowej raził sam fakt, jak wyglądał na motocyklu. Start i dojazd do pierwszego łuku wyraźnie nie był atutem Kasprzaka. Na dystansie było jeszcze gorzej. Ludzie, którzy obserwowali tamte zawody zwracali uwagę na jeszcze jeden fakt. Tor w Rzeszowie jest drugi pod względem wielkości w Polsce. Ustępuje tylko owalowi w Krośnie, czyli domowemu obiektowi Kasprzaka. Na Podkarpaciu ze względu na toczące się prace na stadionie jeszcze w ogóle nie odbyły się pierwsze treningi. - Poza wszystkim na takich torach trzeba mieć szybkie silniki i odpowiednio czuć geometrię. Mam wątpliwości, czy Kasprzak sobie z tym wszystkim poradzi. On przecież zawsze lubił krótkie i techniczne tory - mówi nam jeden z ekspertów. A my z kolei przypomnijmy, że Kasprzak ma już w swojej karierze epizod, gdy długi tor był jego domowym. Było to za czasów startów w Unii Tarnów, gdzie zupełnie mu nie szło. Renesans formy przeżył po przeprowadzce do Gorzowa na trudny technicznie tor. - Jeśli Wilki chcą się utrzymać, to muszą stworzyć ze swojego toru twierdzę - mówią jednym głosem żużlowi eksperci, a Kasprzak jest przecież fundamentalną częścią tego zespołu. W Anglii wcale lepiej nie było Tyle tylko, że trzecie zawody Kasprzaka w tym sezonie też skończyły się wpadką. W poniedziałek jego szumnie zapowiadany powrót do ligi angielskiej przypominał falstart. Żużlowiec w wyjazdowym meczu swojej drużyny zapisał na swoim koncie jedynie 2 punkty. To oczywiście nie musi być zapowiedź żadnej katastrofy, ale forma Kasprzaka na pewno może martwić sztab szkoleniowy w Krośnie. Tym bardziej, że już w niedzielę drużynę czeka inauguracja PGE Ekstraligi. I to w Lesznie, czyli na torze potencjalnego rywala do walki o utrzymanie. Dobry wynik beniaminka jest wręcz pożądany. Z drugiej jednak strony na rzecz Krzysztofa może przemawiać fakt, że wychował się w tym mieście i miejscową nawierzchnię zna jak własną kieszeń. Być może to pozwoli mu dobrze zacząć rozgrywki i zmazać plamę z pierwszych tegorocznych występów.