Czy spór między Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) a Speedway Ekstraligą, klubami żużlowymi i szerzej: polskim speedwayem jest bombą zegarową, która za jakiś czas zdetonuje i choć nie pogrzebie "czarnego sportu" w Rzeczypospolitej, to na pewno go osłabi? Oto jest pytanie. Niewiele mniej ważne niż to Hamleta, księcia Danii, które w jego usta włożył William Shakespeare "Być albo nie być - oto jest pytanie". Skądinąd, co łączy Danię i Anglię, skoro już przy tym jesteśmy? Oba kraje przystąpiły do EWG w tym samym czasie, w 1973 roku. Obie nacje nie przyjęły wspólnej waluty euro, stąd Duńczycy posługują się swoją koroną, tak jak Szwedzi swoją, a Brytyjczycy, w tym "synowie Albionu" (Anglicy) cały czas mają swego funta sterlinga i skoro zrobili "Brexit", to na pewno będą go mieli dalej. Poza tym łączy ich właśnie "exit": wszyscy wiedzą o "Brexicie", ale mało kto pamięta, że w połowie lat 1980-ych ówczesną EWG czyli matkę późniejszej Unii, opuściła Grenlandia, a więc formalnie część terytorium Królestwa Danii. Piszę tyle o historii, ale spuentuję żużlem: jak się czują brytyjscy, głównie angielscy kibice speedwaya, jeśli po "Brexicie" angielscy jeźdźcy - w tym mistrzowie świata Tai Woffinden oraz Daniel Bewley wybierają starty w naszej lidze - to wiadome - ale jako drugiej szwedzkiej, a zostawiają odłogiem ligę angielską? Oczywiście dlatego, że nasza PGE Ekstraliga wprowadziła zapis, że żużlowcy w niej występujący mogą jeździć tylko w dwóch ligach. Czują się pewnie podle. Trochę było historycznych wycieczek niezwiązanych ze sportem, w tym speedwayem, ale może warto dowiedzieć się czegoś o najnowszych dziejach Starego Kontynentu. W sytuacji, gdy nie ma meczów i nawet najmniej błahe nie tyle nawet transfery, co spekulacje transferowe wypełniają łamy portali, może warto poczytać o czymś, co jest czymś więcej niż bańką mydlaną. Wracając do naszych żużlowych baronów - broń Boże, żadne aluzja! - to gorąco zachęcam władze czarnego sportu w Polsce do rozmów z prezesem UOKiK Tomaszem Chrustnym i poszukaniu jakiegoś "modus vivendi" czy "modus operandi", bo wojna nie będzie służyła dyscyplinie. Zresztą wojny mają to do siebie, że obojętnie kto je wygrywa, to i tak obie strony ponoszą straty. Także ta zwycięska. W przypadku batalii UOKiK - kluby żużlowe zwycięstwo oznacza... kompromis!