Sankcje dotykają rosyjskich sportowców FIA, federacja od wyścigów samochodowych, w tym Formuły 1, późno, bo późno, ale w końcu poszła po rozum do głowy i wykluczyła z grona kierowców bolidów F-1 Rosjanina Nikitę Mazepina. Skandalem było, że gościa początkowo w ogóle dopuszczono do jazdy, wybierając formułę godną Poncjusza Piłata: startować może, ale nie pod flagą Rosji, zbierać punkty może, może udzielać wywiadów, jako czynny uczestnik Formuły 1, jeździć może, ale nie pod rosyjską flagą. Słowem na początku wybrano wyjście na zasadzie: Panu Bogu - czyli opinii publicznej Zachodu - świeczkę, diabłu - czyli Rosji Putina - ogarek. Ponieważ po kilku dniach FIM wyrzuciła Rosję z zawodów żużlowych, Ice-Speedwaya i innych motocrossów itd., to FIA ze swoim kuntatorstwem wyszła niczym imć Zabłocki na mydle. Znaczy: wizerunkowo fatalnie. Dla tych, którzy nawet znają powiedzenie o Zabłockim, który "wyszedł jak na mydle", a nie wiedzą o co chodzi, spieszę wyjaśnić, że nawiązuje to do historii pewnego polskiego szlachcica, który w czasach I Rzeczpospolitej chciał zarobić na przewiezieniu mydła z Gdańska dalej w głąb Polski, ale nie chciał go oclić, w związku z tym umocował je pod pokładem... tratwy, którą przewoził inne towary. Oczywiście mydło szlag trafił, ale jego właściciel przeszedł do historii jako przykład skrajnie niefortunnych decyzji. Finalnie FIA poszła w ślady FIM i innych federacji sportowych. FIFA też usiłuje ratować twarz, przyznając Polsce walkower w meczu z Rosją, choć akurat ratowanie twarzy FIFA, to zadanie z gatunku "Mission: Impossible". W tym wypadku jednak, inaczej niż mówią trenerzy motywacyjni , "impossible" raczej nie jest "possible". Żużlowcy z Rosji potraktowani surowo Dwa słowa o obecności rosyjskich zawodników w polskich ligach. Myślę, że przydałoby się tutaj jakieś ujednolicenie, bo na razie jest totalna "wolna amerykanka". Oznacza to konkretnie, że federacje piłki nożnej, piłki ręcznej, siatkówki i koszykówki pozwalają Rosjanom grać w Ekstraklasie, Plus Lidze itd. - oczywiście wraz z władzami tychże lig współpracujących z PZPN, PZPS, ZPRwP czy PZKosz - a PZMot nie pozwala. Warto pokusić się o wprowadzenie zdrowych i logicznych zasad: albo wszyscy - albo nikt. Żużlowcy nie powinni być ani gorsi, ani lepsi od na przykład, koszykarzy, futbolistów, czy siatkarzy.