30 maja miał odbyć się mecz Betard Sparty Wrocław z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa. Ostatecznie do spotkania nie doszło, bo wcześniej we Wrocławiu padało. Gospodarze mieli 8 godzin na doprowadzenie toru do stanu używalności, ale ta sztuka im się nie udała. Żużel. Widmo kar wisi nad Spartą Wrocław Ta sytuacja nie umknęła uwadze PGE Ekstraligi, która wciąż ją analizuje i nie jest wykluczone, że wrocławski klub otrzyma kary za nieprzygotowanie toru do zawodów. - Wciąż analizujemy sytuację, postępowanie trwa - mówi nam dyrektor ds. sportu PGE Ekstraligi, Andrzej Polkowski. Spartanie zatem jeszcze nie mogą spać spokojnie. Żużel. Czas gra na korzyść Sparty Wrocław - To jest kabaret. Nie spotkałem się z informacją, by były ustalone terminy. To nie do końca w porządku w szczególności dla Włókniarza, który mógłby ten mecz wygrać. Jak się nie dogadają, to Sparta musi jechać tym, kima ma - mówi nam Leszek Tillinger, uznany ekspert żużlowy. Tillinger zwraca uwagę na fakt, że wciąż nie został ustalony termin spotkania, choć od jego pierwotnej daty minęły prawie dwa tygodnie. Aktualnie Sparta Wrocław nie może korzystać z usług Marcela Kowolika i Jakuba Krawczyka, a nie w pełni sił są Brady Kurtz, Maciej Janowski, Bartłomiej Kowalski i Artiom Łaguta. Czas gra na korzyść Sparty, bo ci zawodnicy mogą się wyleczyć. - Zgadza się. Włókniarz jest bardzo poszkodowany w tej sytuacji. Termin już powinien być podany, Ekstraliga powinna go już wyznaczyć. Wrocław nie ma kim jechać, ma rozwalony zespół. Ale zaznaczam, że muszą jechać jeśli mają innych zawodników zgłoszonych do rozgrywek - komentuje Tillinger. Aktualnie faworytem spotkania byłby Włókniarz i nie zmienia tego fakt absencji Jasona Doyle’a. - Włókniarz ma okazję, by wygrać mecz. Dziwię się, że częstochowianie nic nie robią, by ten mecz odjechać. Trochę za cicho to wszystko się odbywa - kończy Tillinger