Pedersen wrócił po paskudnej kontuzji, w zaawansowanym sportowo wieku, podejmując ogromne ryzyko, bo przecież każdy kolejny uraz może skończyć się kalectwem. To postawa godna najwyższego szacunku, bo ewidentnie mamy do czynienia ze sportowcem z krwi i kości. Niewielu już takich zostało. Myślę, że na podobny krok w jego sytuacji zdecydowałby się może jeden na sto żużlowców. Mówiąc o jego sytuacji, mam na myśli 46 lat na karku, trzy tytuły mistrza świata, finansowe "ustawienie" do końca życia i brak potrzeby ryzykowania zdrowiem. Ale Pedersen o końcu kariery nawet nie chciał słyszeć. I chwała mu za to, bo żużel bez niego straci mnóstwo. To niezwykle charakterny zawodnik, ostro jeżdżący, znienawidzony przez wielu rywali. Ja sam zawsze powtarzałem, że on dla swoich torowych oponentów ma jeden argument, a w zasadzie pytanie - "Ile razy ty byłeś mistrzem świata? Bo ja trzy. Dziękuję za rozmowę." Duńczyk wielokrotne na torze bywał po prostu sk***ysynem, ale przecież sportowca rozlicza się z wyników. Nicki te wyniki miał. To jeden z najlepszych zawodników w historii dyscypliny. Uderza mechanika, obraża operatora kamery Oczywiście ognisty temperament zawodnika przekładał się na relacje z teamem. Latające kaski, zdemolowane krzesełka, wyzwiska, krzyki. U Pedersena norma, wszyscy to znamy. Do dziś pamiętam trening przed GP w Krsko. Tak, trening. A konkretnie przygotowania do niego, bo deszcz uniemożliwił jakąkolwiek jazdę. Siedziałem w restauracji jakieś 200-300 m od stadionu. Usłyszałem ogromny huk. Myślałem, że na drodze obok obiektu zderzyło się 10 ciężarówek. A okazało się, że to po prostu Nickiemu coś nie pasowało, więc rzucił kaskiem o ziemię. Są jednak zachowania nieakceptowalne, myślę że nie tylko dla mnie. W niedzielę podczas towarzyskiego Kryterium Asów, Nicki po jednym z biegów był filmowany przez kamery Canal Plus. Bardzo mu się to nie podobało. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież wszystko tam szło po jego myśli. Gdy tylko zobaczył operatora, zaczął gestykulować i krzyczeć w jego kierunku. W niebywale ordynarny i chamski sposób kazał swojemu mechanikowi wyrzucić "intruza". Najpierw zaatakował go słownie, następnie fizycznie. Mało tego. Mam małe problemy ze wzrokiem, ale nie ze słuchem. Na 99% Pedersen powiedział "get this f***ing out" - co w jego zamyśle miało zapewne znaczyć "wyrzuć tego zj**a stąd". I to wszystko - mam wrażenie - totalnie pod publiczkę. No ludzie. Na takie rzeczy pozwalać nie możemy. To nie jest śmieć. To jest człowiek Oddzielmy torowy heroizm Pedersena od jego niesamowitego chamstwa i, powiedzmy to wprost - publicznego mobbingu, wręcz znęcania się nad współpracownikiem. Ja w ogóle podziwiam ludzi, że chcą jeszcze z nim pracować. Nie wiem, ile musiałby mi zapłacić, żebym zniósł takie traktowanie. Reakcja mechanika była spokojna, co sugerowałoby że takie akcje są normą, albo po prostu bał się cokolwiek powiedzieć. Zresztą, gdybyśmy go zapytali czy poczuł się dotknięty, z pewnością powiedziałby że nie. Ale co ma powiedzieć? Że jego szef to niezrównoważony emocjonalnie tyran? Wyleci za to z roboty. Ja zdaję sobie sprawę, że żużel to nie warcaby, a Kryterium Asów to nie jest turniej amatorów z pulą nagród 100 zł do podziału na szesnastu. Ale nawet gdyby były to zawody rangi mistrzowskiej, nic nie miałoby prawa tłumaczyć tak ewidentnego, publicznego pomiatania drugim człowiekiem, a nawet dwoma za jednym zamachem. Moim zdaniem doszło do bardzo poważnego naruszenia przyjętych norm etycznych. Skoro za podobne rzeczy bardzo krytykowaliśmy Mateja Zagara, musimy tak samo podejść do tematu Pedersena. Niezależnie od tego, jaką drogę przeszedł w ostatnich miesiącach. Może i ciało jest sponiewierane, ale z tego co wiem, głowę ma sprawną. Są kary za słowa. Tu też należy się kara Uważam, że spokojnie można by pomyśleć nad jakąś karą dla Pedersena. Są pewne granice. Tym bardziej, że wszystko pokazała telewizja, a przecież w obecnych czasach bardzo ważne jest to, by wszystko było dobrze opakowane. Lubimy charakternych zawodników, ale chamstwa tolerować nie powinniśmy. A może najlepszą nauczką dla Pedersena byłoby to, gdyby nie miał z kim pracować. Gdyby dosłownie każdy mu odmawiał. Może wtedy nauczyłby się, że nie wszystko mu wolno. Na koniec dodam, że jestem przerażony ilością osób, którym to zachowanie Pedersena się podobało. W komentarzach było mniej więcej 50/50. Połowa podzielała moją opinię i mówiła o mobbingu, a druga część chwaliła, mówiła że wrócił stary, dobry Nicki. Ludzie, zastanówcie się jakby wam się pracowało, gdyby wasz pracodawca tak wami pomiatał, robił z was popychadło, a przy okazji obrażał postronne osoby. Już widzę te słowa - "jaki charakterny szef, takich nam brakuje". No na pewno. Pomijam już fakt, że wobec kilku samobójstw jakie zdarzyły się w środowisku żużlowym, zwrócono uwagę na zachowania kibiców, którzy wielokrotnie obrażali zawodników, mieszali ich z błotem, powodowali depresję. Czy przypadkiem podobnego wpływu na człowieka nie może mieć współpraca z kimś takim, jak Pedersen? Tylko sam mechanik wie, jak się czuje gdy wróci do domu, co się dzieje w jego głowie. Chyba o tym zapominamy.