Za Miedzińskiego da sobie uciąć rękę Zawodnicy już przebierają nogami, żeby pierwszy raz po zimie wyjechać na tor, a sztaby szkoleniowe robią wszystko, aby w miarę możliwości jak najszybciej doprowadzić nawierzchnie do porządku. Za chwilę kluby będą się prześcigały, aby móc pochwalić się, kto najwcześniej skorzystał ze swojego toru. To taka próba wypracowania przewagi psychologicznej, znalezienia się krok przed przeciwnikami. Nikomu jednak nie udało się jeszcze udowodnić teorii, że mistrzem Polski zostaje drużyna, która zostawia rywali w tyle na początku marca. Pośpiech jest złym doradcą. Teraz duża w tym rola trenerów i menedżerów, aby nieco przyhamowali zapędy swoich podopiecznych. Do kwietnia kupa czasu, zawodnicy zdążą się najeździć. Gwarantuję, że wielu te treningowe kółka zaczną wychodzić bokiem jeszcze przed inauguracją. Każdy chce spróbować siebie, nowych silników. Tylko, że to musi odbywać się w rozsądnych warunkach. Za chwilę może się okazać, że w marcu dopadnie nas gwałtowny nawrót zimy, który zaskoczy nie tylko drogowców, ale i storpeduje plany żużlowców. Zamartwionych czarnym scenariuszem, pragnę uspokoić, w pandemii udało się przygotować do rozgrywek w dwa tygodnie. Będę powtarzał jak mantrę, łagodząc stereotyp Adriana Miedzińskiego, dajcie chłopakowi wrócić na motocykl, jeśli tego chce i o niczym innym nie marzy. Ludzie przypinają mu różne, krzywdzące etykietki, ale to naprawdę poukładany, inteligentny i odpowiedzialny facet. Dam sobie za niego uciąć rękę. Lekarze wydadzą mu stosowne pozwolenia, Adrian wyciągnie wnioski, a potem będzie cieszył nasze oczy skuteczną jazdą. Krzysiu Cegielski wyciągnął ciekawy temat ewentualnych coming-otów w żużlu. Wątek równouprawnienia znów przybrał na sile po ujawnieniu się piłkarza reprezentacji Czech - Jakuba Jankto. Znam zawodników o odmiennej orientacji i są to fantastyczni ludzie, świetni sportowcy. Nie drążę, nie dociekam, czy ktoś się wychyli, to suwerenne decyzje chłopaków, ale trzeba pamiętać o jednym. Wszyscy jesteśmy równi, a jeżeli powołujemy się na Boga, to także równi wobec Boga i nie ma żadnego znaczenia, kto, jak i kogo kocha.