Ronny Weis organizuje gale lodowe w Niemczech. I wszystkie te gale w cuglach wygrywa. Jeździ dobrze, więc akurat temu trudno się dziwić. Ale mało kto wie, jak to wygląda od środka. Weis zaprasza tylko tych, których wie że pokona. Mocniejsi nie mają szans startu w galach organizowanych we Freital, Niesky czy Jonsdorfie. Czy takie coś ma sens? Niech każdy odpowie sobie sam. Weis ma ogromną potrzebę wygrywania i może się za chwilę okazać, że będzie organizował gale sam dla siebie, żeby mieć pewność zwycięstwa. - Pokonałem kilka razy Weisa w wyścigach na lodzie. Mieliśmy dobry kontakt, ale on tych porażek wprost nie mógł znieść. Nigdy więcej do mnie nie zadzwonił, a na jego galę raczej nie mam wstępu - śmieje się jeden z polskich zawodników, zapytany o to czy prawdą są przytoczone wcześniej informacje. - Dla mnie to żałosne. Bawimy się czy nie? Jak się nie bawimy, to nie róbmy tych gal. Dorosły człowiek, ale nie umie przegrywać. Dziecinada, piaskownica - dodaje nasz rozmówca, cały czas jednak będąc wyraźnie rozbawionym. Przyjechał do Polski i robił to samo. Nieuczciwość Weisa Podczas piątkowej gali w Częstochowie niemieccy zawodnicy, w tym Weis oczywiście, startowali na innych oponach niż reszta stawki. Proponowano im zmianę, aby wyrównać szanse. Odmówili oczywiście. O sprawie poinformował portal WP. Richard Geyer i Ronny Weis z towarzyskich zawodów zrobili sobie batalię na śmierć i życie, bo ich chęć zwycięstwa nie objawiała się jedynie w innych oponach. Jechali ostro, Geyer spowodował nawet upadek rywala, co w galach lodowych zdarza się naprawdę bardzo rzadko. Wywołało to uśmiech politowania, a wręcz zażenowanie niektórych osób. Dodajmy, że chęć zwycięstwa u sportowca jest oczywiście rzeczą naturalną, która powinna występować u każdego biorącego udział w zawodach. Ale należy ją odróżnić od chorobliwej obsesji na punkcie wygrywania, którą ewidentnie da się dostrzec u Weisa, robiącego wszystko - często nieuczciwymi metodami - by nikt nie był w stanie go pokonać. Takie zachowania są po prostu dziecinne i nie przystoją mężczyźnie, który zbliża się powoli do 50-tki. Trudno jednak wierzyć w jakąkolwiek zmianę w mentalności Weisa.