Tak, mamy to! Bartosz Wielki Zmarzlik - napisałem na Twitterze. 27-latek z Kinic po raz trzeci indywidualnym mistrzem świata! Idź złoto do złota! I ten styl! Bartek nie ścibił punktów i nie miał w parku maszyn liczydła czy kalkulatora, pojechał po bandzie - w przenośni i dosłownie - i jak na mistrza przystało nie tylko wygrał SGP 2022, ale też triumfował, żeby nikt nie miał wątpliwości, w GP Szwecji. Skądinąd było to jego drugie zwycięstwo na ziemi Tony'ego Rickardssona, którego chyba chce prześcignąć w liczbie tytułów mistrza świata. Szwed miał ich w sumie dziesięć. indywidualnych sześć plus trzy w drużynie i jedno w parach. To paradoks, że w zeszłym roku Zmarzlik wygrał pięć turniejów GP, a nie został mistrzem świata, "tylko" wicemistrzem. W tym sezonie w najlepszym razie jego licznik zwycięstw zatrzyma się na czterech, ale tytuł zdobywa bezapelacyjnie. Czegoś podobnego świat speedwaya nie widział od lat, a dokładnie od czasu, gdy jeździec WTS Sparty Wrocław (Betardu też), Tai Woffinden miał przed ostatnią rundą tyle punktów przewagi nad innym mistrzem świata z Sparty - Gregiem Hancockiem, że mógł wcześniej świętować swoje złoto. Tegoroczne cykl był dziwny. Paradoksalnie w pewnym momencie największej liczby zwycięstw turniejowych nie miał ani Zmarzlik, ani Madsen, tylko Daniel Bewley z... WTS Sparty. No, ale Bartek skontrował - i to jak! Biało-czerwono było w kraju Trzech Koron, bo przecież Maciej Janowski zajął trzeci stopień podium, a Patryk Dudek wskoczył na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Oczy całej żużlowej planety były skierowane na Malillę - a ja opowiem o tym, co działo się przed GP Szwecji oraz w jego trakcie. Chodzi o świetną promocję żużla na pięknym stadionie Orła Łódź w postaci Meczu Narodów. Kibiców było więcej, o dziwo, niż na półfinale eWinner 1. Ligi, Orzeł - Wilki Krosno (wtedy było 2000). Była to piąta edycja Meczu Narodów, a po raz czwarty najlepsza okazała się Australia, czyli "Kangury". Na drugim miejscu uplasował się zespół "Unii Europejskiej", a na trzecim reprezentacja Polski. Czwarta była Ukraina wsparta Januszem Kołodziejem. Miałem prawdziwy zaszczyt po raz pierwszy w życiu być menadżerem kadry Polski. Prawdę mówiąc, była to funkcja honorowa, bo prawdziwymi menedżerami byli prawdziwi trenerzy żużlowi. Takie turnieje, jak GP Szwecji nakręcają koniunkturę dla żużla w Polsce, bo dwóch reprezentantów biało-czerwonych jechało w finale i dwóch było na podium oraz, a Polak sięgnął po tytuł. Taki turniej jak w Łodzi jest promocją "czarnego sportu", powiedziałbym "u podstaw" . Potrzebne jest jedno i drugie.