Gdy w listopadzie gruchnęła informacja, że pilanie nie przystąpili w ogóle do procesu licencyjnego, wielu uznało to za równoznaczne z tym, że ligi w mieście znów nie będzie. Była to podwójnie zła wiadomość biorąc pod uwagę fakt, że dopiero co po kilku latach żużel wrócił do tego miasta, ku uciesze całej Polski. Polonia jest bowiem zespołem bardzo znanym i cenionym, mistrzem Polski z przełomu wieków. Ostatnio klub przeżywał potworne perturbacje, ale wydawało się że wszystko już jest przeszłością. Ekipa przystąpiła do ligi i choć szału nie robiła, to sama jej obecność była dobrą informacją. Tu trzeba było się po prostu cieszyć z małych rzeczy. W drużynie jeździło kilku znanych zawodników, takich jak Marcin Jędrzejewski czy Artur Mroczka, ale finalnie Polonia ligi nie zawojowała. Miała to zrobić w kolejnym roku, ale gdy jesienią wyszły wspominane wcześniej informacje, pod znakiem zapytania w ogóle stanął występ klubu w lidze. Nie mają licencji. Co dalej? Obecnie przy klubie z Piły nie ma już tych samych ludzi, którzy odbudowali go rok temu. Działa nowy twór, który ma rzekomo pojechać w lidze, bo jest nawet ujęty w terminarzu. Póki co jednak brak nawet licencji, nie wspominając o żużlowcach. Do startu sezonu zostało nieco ponad dwa miesiące i sytuacja robi się niewesoła. Działacze orientują się, kogo mogliby ewentualnie wziąć do składu, ale mało kto raczej zdecyduje się na zespół, który póki co jest tylko w teorii. Wiemy, że na pewno jest temat Olega Michaiłowa z Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Łotysz bardzo zawiódł rok temu i musiałby stać się cud, by dostał kolejną szansę. Tym bardziej, że klub ściągnął wyglądającego znacznie lepiej Szymona Szlauderbacha. W odwodzie jest też Benjamin Basso. Tym samym Michaiłow może rozglądać się za nowym pracodawcą, ale wątpliwe że będzie to Piła. Przynajmniej na razie, do czasu jakichkolwiek oficjalnych komunikatów w sprawie przyszłości klubu. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo