Z pewnością nie tak wyobrażał sobie Maciej Janowski pierwszą część sezonu w cyklu Grand Prix. Żużlowiec miał walczyć o medale, a tymczasem po czterech rundach musi drżeć o utrzymanie. Już w niemieckim Teterow wypatrywaliśmy przełamania, ale to nie nastąpiło. Co się dzieje z Maciejem Janowskim? - Tor w Teterow nie był dobrym miejscem na przełamanie. Niestety, ale kryzys się tam pogłębił. W moim odczuciu jego problemem są motocykle. O umiejętnościach nie musimy rozmawiać. Wierzę jednak w odwrócenie tej złej karty, bo poza Bartkiem Zmarzlikiem pozostałym Polakom w Grand Prix idzie średnio - komentuje dla nas ekspert Wojciech Dankiewicz. Można by powiedzieć, że Maciej źle zaczął cykl w Gorican, a później już poszło. Na przykład w takiej Warszawie nie prezentował się źle, ale zabrakło postawienia kropki nad "i", aby awansować do półfinału. W lidze zaś przeplata lepsze mecze gorszymi, ale to w Grand Prix widać największy problem. - Maciej to już bardzo doświadczony zawodnik. Sądzę, że ta jego obecna pozycja w klasyfikacji jest także zaskoczeniem dla niego samego. Mówimy przecież o bardzo utytułowanym zawodniku, który już w poprzednich sezonach bywał nawet na czele Grand Prix po kilku rundach. Mam teraz nadzieję, że ta tendencja się odwróci i o ile początek sezonu ma słabszy, o tyle końcówka będzie należeć do niego. On tego bardzo potrzebuje - podobnie jak reprezentacja Polski, bo za pasem jest Drużynowy Puchar Świata - zwraca uwagę nasz rozmówca. Miejsce Janowskiego w Grand Prix jest zagrożone Polak musi się wziąć w garść i w drugiej części sezonu poprawić swoje wyniki. Nie można wykluczyć, że będzie miał problem z utrzymaniem w elicie, jeśli sam nie zapewni sobie utrzymania. W finale Grand Prix Challenge pojedzie bowiem aż trójka Polaków - bracia Pawliccy i Szymon Woźniak. Cała trójka ma realne szanse na awans. Gdyby ta sztuka udała się dwóm, to byłby to realny problem dla Janowskiego. Wszystko przez to, że organizatorzy dbają o to, aby z jednego kraju nie było zbyt wielu reprezentantów w Grand Prix. Oczywiście Janowski ma nazwisko i sukcesy, które za nim stoją. Z tyłu głowy trzeba mieć jednak też dwójkę Rosjan - Artioma Łagutę i Emila Sajfutdinowa. Dziś nie ma tematu ich powrotu do cyklu, ale kto wie, co będzie za parę miesięcy. Obaj potencjalnie mogą bowiem wydłużyć kolejkę chętnych do dzikich kart.