30-letni zawodnik Stali Gorzów spełnił kolejne marzenie i awansował do elitarnego grona najlepszych na świecie. Za kilka miesięcy wraz Bartoszem Zmarzlikiem i spółką podejmie walkę w indywidualnych mistrzostwach świata. Dla szalenie ambitnego Woźniaka to wielka duma, prestiż, a także zobowiązanie. Widać, że chce pokazać umiejętności na poziomie gwarantującym co najmniej walkę o pozostanie w cyklu na kolejny rok. A najlepiej takie, które pozwolą mu bić się o złoto, bo przecież po to startuje się w tych zawodach. Aby jak najlepiej wypaść w zmaganiach o złoto, Woźniak zatrudnił na przyszły rok prywatnego doradcę w osobie Grega Hancocka, jednego z najlepszych zawodników w historii tego sportu, czterokrotnego mistrza świata. Rzecz jasna mnóstwo osób pośpieszyło z gratulacjami, wszyscy w zasadzie o decyzji Woźniaka wypowiadali się wyłącznie pozytywnie. Wszyscy, poza jedną postacią. Tą postacią był Guglielmo Franchetti. O co mu chodziło? Głupie słowa włoskiego zawodnika Tak naprawdę na początek trzeba powiedzieć, kim w ogóle jest Franchetti. To były włoski żużlowiec, któremu zdarzało się nawet startować w GP w swoim kraju. Niczego specjalnego w żużlu nie osiągnął, w zasadzie przez większość kariery prezentował poziom półamatorski, jeśli nie amatorski. Tym bardziej dziwne jest to, co napisał w komentarzu na profilu Woźniaka. - Daj Gregowi swój motocykl, to będzie lepszy niż ty - wypalił Franchetti łamaną angielszczyzną (typową dla tej nacji). Komentarz raczej nie był pisany stuprocentowo w żartach, co zresztą zauważyli polscy kibice. Od razu pojawiły się odpowiedzi do Franchettiego, a komentarz zniknął. Być może włoski zawodnik zdał sobie sprawę, że palnął głupotę. Na ten moment postawa Woźniaka w cyklu oczywiście jest zagadką, ale warto docenić starania Polaka o jak najlepsze występy. A już komicznie brzmią takie słowa ze strony człowieka, który właściwie na żużlu absolutnie niczego nie osiągnął.