Oczywiście, ktoś powie że to tylko testy. Z pewnością tak jest. Ale po pierwsze, testują wszyscy, nie tylko Zmarzlik. Po drugie, w ubiegłych latach już w tej fazie sezonu, także zapewne będąc w fazie testów, mistrz świata robił z rywalami co chciał, długi czas utrzymywał passę samych trójek od początku roku. Tym razem jest inaczej, bo Zmarzlik jeździ nieco chaotycznie, widać że nie do końca jeszcze się porozumiał ze sprzętem. To może dziwić, bo u niego to wielka nowość. W niedzielę choćby miał nawet chwilowe problemy z Szymonem Szlauderbachem, bo żużlowiec Abramczyk Polonii znacznie lepiej wystartował i dzielnie bronił się na trasie. Zresztą, w ogóle dwie jedynki z rzędu to rzecz, która Zmarzlikowi nie przytrafia się praktycznie nigdy. Ostatecznie w Kryterium zdobył 10 punktów i dla bardzo wielu zawodników byłby to tak czy inaczej szczyt marzeń. Zmarzlik jednak swój poziom wywindował tak wysoko, że nawet 10 punktów w jego przypadku jest powodem do tego, by zapytać: czy coś się dzieje? Do ligi dwa tygodnie. Mówią, że Motor mu nie służy Bartosz Zmarzlik w tym sezonie po raz pierwszy w życiu jeździ w Polsce dla innego klubu. Przeszedł do aktualnego mistrza kraju i finansowego hegemona, czyli Motoru Lublin. W przypadku tak klasowego zawodnika zmiana tego rodzaju nie powinna mieć absolutnie żadnego wpływu na formę, ale są przypadki w których jednak ma. Najlepszy przykład to Leo Messi, który po odejściu z Barcelony przez długi czas w PSG kompletnie nie był sobą. Zmarzlik na razie też nie jest, ale ma jeszcze dwa tygodnie do ligi. Spokojnie może zdążyć. Inna sprawa, że Zmarzlik pod koniec ubiegłego sezonu sprawiał wrażenie nieco żałującego decyzji o odejściu z Gorzowa, jakby męczyło go coś w rodzaju wyrzutów sumienia, że może podjął tę decyzję zbyt wcześnie. Nie wiedział bowiem jednak o tym, że w klubie dojdzie do zmiany władz i nie będzie już tam prezesa, z którym Zmarzlikowi miało nie być po drodze. Tych rzeczy nie dało się przewidzieć, więc mistrz świata absolutnie nie ma za co się obwiniać.