- Zmarzlik rok temu zdobył wszystko, co było do zdobycia, ale ma pecha polegającego na tym, że żużel jest sportem specyficznym, który uprawia się w kilku krajach. W Brazylii czy w Chinach pewnie znają Świątek i Lewandowskiego, ale ze Zmarzlikiem mieliby problem - mówi trener Stanisław Chomski, który opowiadając o polskim plebiscycie, wyszedł poza granice naszego kraju, żeby lepiej zobrazować fakt, iż Zmarzlik już na starcie stał kilka kroków za Świątek. Świątek częściej była na pierwszych stronach gazet - Iga jest bardziej medialna, wszędzie jej pełno. O tenisie pisze się więcej niż o żużlu, którym zajmują się wyłącznie specjalistyczne portale. Jakbyśmy zliczyli pierwsze strony gazet z tego roku, to Świątek była na nich częściej niż Zmarzlik. Bartek w ogóle nie pojawiał się na nich za często. Pech Zmarzlika polega na tym, że żużel nie jest sportem masowym, a tenis już tak. I w tenisie łatwiej się zakochać, bo rakietę może sobie kupić każdy, a do żużla trzeba dojrzeć. Wielu adeptów nie dostępuje tego zaszczytu, by wsiąść na motocykl - opowiada Chomski. Trener Zmarzlika przypomina, co działo się po jego wygranej - Jest coś jeszcze. Chodzi o postrzeganie żużla w naszym kraju. Zmieniło się na lepsze, ale proszę sobie przypomnieć, jakie było oburzenie, gdy Zmarzlik wygrał z Lewandowskim lub też w ogóle był na podium. Wielcy mistrzowie nie mogli się z tym pogodzić. Żużel był deprecjonowany. Medaliści olimpijscy mówili, że to nie fair, że on jest tak wysoko, niejako zapominając, że wybierają kibice, a nie kapituła, która odpowiednio wycenia i wartościuje każdy sukces - kwituje Chomski. Zdaniem wieloletniego szkoleniowca Zmarzlika, nie ma on większych szans na wygraną w tegorocznym plebiscycie. Jednak nawet, jak zajmie drugie miejsce, to będzie to wielki sukces i ogromna reklama sportu żużlowego.