Mecz Orła Łódź z ROW-em Rybnik został odwołany o 15.00. Jeszcze do 16.30 po torze jeździły jednak dwa ciągniki i próbowały przygotować nawierzchnie. Według informacji, jakie dotarły do PZM, pan Witold Skrzydlewski chciał przygotować tor tak, by najpóźniej o 18.00 zaliczyć trening i pokazać całej Polsce, że ci, którzy odwołali mecz, kompletnie się nie znają. Chciał ośmieszyć osoby funkcyjne i telewizję, która transmituje mecze eWinner 1. Ligi. Wcześniej w komunikacie napisał, że "telewizja kłamie". GKSŻ zaufała klubowi, a ten chciał ich ośmieszyć Główna Komisja Sportu Żużlowego ma nauczkę na przyszłość. Chciano odwołać mecz Orła już w piątek, ale uwierzono w zapewnienia trenera łodzian Adama Skórnickiego, że tor będzie gotowy. Tymczasem nawierzchnia nie była gotowa ani na 16.30, a z przygotowaniem na 18.00 dano sobie spokój, widząc, że to nie ma sensu. Od tego sezonu na każdym stadionie są kamery i działacze GKSŻ widzą na bieżąco, co dzieje się na stadionie. Centrala miała możliwość obejrzenia akcji z dwoma ciągnikami, która zakończyła się niepowodzeniem. Po prostu, po opadach, nie było szans, by w krótkim czasie przygotować tor na ściganie. I to pomimo świecącego słońca. Nie ulega wątpliwości, ze Orzeł bardzo chciał jechać z dwóch powodów. Po pierwsze była to długo wyczekiwana inauguracja, a po drugie rywal był osłabiony. W składzie ROW-u był wpisany Paweł Trześniewski, który jednak leczy kontuzję złamania ręki. Nic nam nie wiadomo o tym, by miał on się pojawić na torze. Orzeł kilka punktów dostałby za darmo.