Zima 2019/20 pod względem transferowym została zapamiętana głównie z powodu braci Curzytków. Z powodu małej ilości rokujących juniorów to właśnie tą dwójką mocno zainteresowały się najmocniejsze kluby. Wyglądało to jednak nieco kuriozalnie, bo Michał do tamtej pory niewiele jeszcze pokazał, a Bartosza w ogóle mało kto zdążył zobaczyć w akcji na torze. Pieniądze oferowane są ten duet były jednak potężne, niewspółmierne do poziomu sportowego. Ostatecznie batalię wygrała Betard Sparta Wrocław. I w barwach tejże Sparty Michał Curzytek jeździł w PGE Ekstralidze. Jego wyniki jednak nie były oszałamiające, wręcz można powiedzieć że z roku na rok coraz gorsze. W sezonie 2022 był jednym z najgorszych zawodników w lidze. Jego brat zaś zniknął z pola widzenia niemal całkowicie. A wciąż mówimy o chłopakach, za których kluby chciały się pozabijać. Minęło kilkanaście miesięcy i życie mocno zweryfikowało to, czy rzeczywiście ta walka miała większy sens. Co dalej z braćmi Curzytkami? Michałowi pozostał jeszcze rok w gronie juniorów. Bartoszowi dwa lata. Różne rzeczy w żużlu widzieliśmy, ale należy spojrzeć prawdzie w oczy. Szanse na wielką karierę są u nich coraz mniejsze. Potencjał sportowy u Michała był na pewno, ale widać go było głównie w najwcześniejszych fazach kariery. Co do Bartosza trudno się w ogóle wypowiadać, bo on po prostu jeździł zbyt mało w zawodach z mocniejszą stawką. Być może oczywiście obaj będą jeszcze próbować swoich sił w Ekstralidze U24, ale umówmy się - w przypadku wielu polskich żużlowców jest to już sportowe dogorywanie. Te rozgrywki potrafią rzecz jasna wyciągnąć jakiś talent z zagranicy, tak jak to miało miejsce choćby z Timim Salonenem. Ale dla Polaków są zwyczajnie przedłużeniem mało rokujących karier. Nikt nie mówi, że to już koniec Curzytków. Niemniej ich sportowe marzenia robią się coraz mniej realne. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata