Moje Bermudy Stal Gorzów, Betard Sparta Wrocław i Arged Malesa Ostrów zastanawiają się, jak tu przygotować się do ważnych spotkań, gdy na torze rozłożone są plandeki. 4 kwietnia każdy z tych klubów dostał od PGE Ekstraligi polecenie, by w ciągu 24 godzin przykryć tor pod groźbą finansowej kary. Wszyscy to zrobili, ale teraz mają problem, bo jak tu jeździć i dopasować sprzęt przed pierwszym meczem. PGE Ekstraliga nie zabrania treningów, ale jest ryzyko Z naszych rozmów z działaczami PGE Ekstraligi wynika jednak, że zainteresowane kluby mogą podjąć ryzyko i zrobić trening w oknie pogodowym bez deszczu. Te kluby muszą jednak pamiętać, że robią to na własne ryzyko. Jak popada i przez to ich mecz ligowy zostanie odwołany, dostaną karę finansową. Warto w tym miejscu wyjaśnić, że wysokość grzywny wynosi pół miliona złotych i nie podlega dyskusji. Nie będzie miało znaczenie, czy ktoś zawinił mniej, czy więcej. W każdym przypadku klub dostanie po kieszeni tak mocno, że na pewno to odczuje. Niektórych kibiców dziwi, że z menu kar zniknął walkower. Ekstraliga uznała jednak, że w przypadku plandek te pół miliona kary finansowej dla klubu, to będzie zdecydowanie bardziej dotkliwa kara niż walkower. Ten pozostaje w katalogu kar, ale nie jest przewidziany w przepisie o stosowaniu plandek. Trzy mecze pierwszej kolejki PGE Ekstraligi powinny się odbyć Przypomnijmy, że cała procedura z przykryciem wygląda tak, że Ekstraliga może wydać takie zalecenie w dowolnym momencie. Klub dostaje 24 godziny na wypełnienie tegoż zalecenia. Plandekę zdejmuje z toru dopiero na wyraźną prośbę Ekstraligi lub osób funkcyjnych wysłanych na spotkanie. Wiele wskazuje na to, że dzięki plandekom w ten weekend odbędą się trzy z czterech planowanych spotkań. Włókniarz Częstochowa nie przykrył toru, bo nie ma plandeki. Zamówił ją w firmie, która szyje produkt w Kijowie, a tam wojna. Ekstraliga dała jednak Włókniarzowi, podobnie jak trzem innych klubom (Fogo Unia Leszno, Motor Lublin, ZOOleszcz GKM Grudziądz) dodatkowy czas.