- Nie odchodź. Zostań - prezes Moje Bermudy Stali Gorzów Marek Grzyb mówił kibicom, że takie informacje od nich dostaje w związku z pogłoskami, iż wybiera się do polityki. - Wzruszacie mnie - dodaje. - Mnie się wydawało, że moja rola dobiegła końca. Poza tym nie jestem idealny. Mam wady, nie wszystko mi wychodzi - dodawał, jakby chciał przekonać kibiców, że jego odejście nie będzie dla klubu takie straszne. Rozterki prezesa Moje Bermudy Stali Gorzów Po chwili dodał, że choć niby nie jest do końca przekonany, czy chce być senatorem, to już ma następcę na swoje stanowisko. Nie można jednak wykluczyć, że Grzyb nigdzie nie odejdzie, że będzie łączył funkcję prezesa i senatora. - Ostatnio zadałem takie pytanie, czy mógłbym być politykiem i prezesem - zdradził, ale nie powiedział, kogo pytał, ani też nie zdradził do końca, jaka była odpowiedź. My zadaliśmy pytanie o łączenie funkcji Robertowi Dowhanowi, który zbudował magiczny Falubaz Zielona Góra, a potem poszedł do senatu. - Nie można łączyć funkcji prezesa i senatora - stwierdził kategorycznie Dowhan. - Pamiętam, że jak jeszcze byłem radnym i prezesem Falubazu, to wygaszono mój mandat. Nie można być radnym w mieście jeśli dodatkowo prowadzi się działalność na majątku miasta, a tak jest w przypadku klubu sportowego - mówi Dowhan. W przypadku senatu nie ma czegoś takiego jak wygaszenie mandatu. - Tam nie ma tej najmocniejszej sankcji, ale jest pewien obyczaj. Powinno się zrezygnować trzy miesiące po wyborze do senatu. Tak mówi przepis. Jak się tego nie zrobi, to można dostać naganę lub upomnienie. Traci się także dietę - wyjaśnia Dowhan. Dowhan przekonuje, ze osoba łącząca funkcje mogłaby mieć problem z CBA W sankcjach wymienionych przez byłego prezesa Falubazu nie ma jednak mowy o wyrzuceniu z senatu, więc może rozważania Grzyba wcale nie są pozbawione sensu. - Przepisy są jasne. Tak, mandatu nie wygaszą, ale po co się narażać na dochodzenie prowadzone przez CBA czy inne służby - pyta Dowhan. Dotąd mieliśmy trzech żużlowych senatorów. Dowhan zrezygnował z funkcji prezesa klubu. To samo zrobił Przemysław Termiński, który przekazał stanowisko szefa eWinner Apatora Toruń żonie, a sam tytułuje się właścicielem klubu. Z kolei Władysław Komarnicki, dostając się do senatu był już tylko i włącznie prezesem honorowym Stali Gorzów. Dodajmy, że prezes Grzyb też może pójść drogą Termińskiego lub Komarnickiego. Ta druga będzie zdecydowanie prostsza. Bo gdyby chciał zostać właścicielem, to musiałby kupić klub. Rok temu sporo się mówiło o przejęciu Stali za symboliczną złotówkę, ale ostatecznie ten scenariusz nie wszedł w życie. Cóż, prezes Grzyb ma o czym myśleć.