Partner merytoryczny: Eleven Sports

Chcą zrzucić Motor z tronu. Głośny transfer pokrzyżuje im plany

Po życiowym sezonie w Metalkas 2. Ekstralidze, Brady Kurtz podpisał kontrakt z najbogatszym klubem PGE Ekstraligi, Betard Spartą Wrocław. Australijczykowi udało się jeszcze awansować do cyklu Grand Prix, gdzie powalczy o tytuł mistrza świata. Niektórzy twierdzą, że to będzie dla niego za dużo i może temu wszystkiemu nie podołać. Na tym najbardziej ucierpieliby wrocławianie, którzy wciąż wierzą w detronizację Orlen Oil Motoru Lublin. Jeśli Kurtz zawiedzie, będą zmuszeni znów odłożyć plany o złocie na kolejny rok.

Brady Kurtz
Brady Kurtz/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

 Brady Kurtz jest prawdopodobnie największym wygranym sezonu 2024. Choć awansował do PGE Ekstraligi z INNPRO ROW-em Rybnik, to nieco wcześniej zwrócił na siebie uwagę najbogatszego żużlowego klubu, Betard Sparty Wrocław. Ponadto na sam koniec wywalczył przepustkę do cyklu Grand Prix. Poprzeczkę zawiesił sobie bardzo wysoko.

Straszliwa kontuzja mogła mu zakończyć sezon

28-latek już od pierwszych treningów był dopasowany i szybki. Jednostki Ashleya Hollowaya w jego motocyklach prezentowały się wyśmienicie dosłownie przez cały rok. Kurtz nie wymiękł, pomimo że dwukrotnie mógł kończyć sezon lub ewentualnie zrobić sobie dłuższą przerwę.

To było spowodowane urazami. Najpierw zerwał więzadła w stawie skokowym, a zoperowanie stopy w konsekwencji zakończyłoby jego sezon. Zagryzł zęby i jakoś to było, lecz kilkanaście tygodni później złamał żebra. Zarówno jedna, jak i druga kontuzja była bardzo nieprzyjemna, jeśli chodzi o ściganie. Raz, że prawa noga jest potrzebna do sterowania motocyklem, a same żebra nawet bez wsiadania na motocykl potrafią dać o sobie znać.

Barkom Każany Lwów - Asseco Resovia Rzeszów. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Transfer kolejnego talentu, może pójść w ślady najlepszych

Australijczyk w przyszłym roku jednak nie będzie startował w klubie z Rybnika, tylko Wrocławia. Zastąpi legendę Sparty, Taia Woffindena. Działacze po tym transferze wiele sobie obiecują, bo niegdyś w ten sam sposób odkryli Daniela Bewley'a czy Maxa Fricke'a. Obaj teraz są gwiazdami najlepszej ligi świata, lecz ten drugi akurat poza wrocławską drużyną.

Jak już wyżej wspomnieliśmy, Kurtza czeka jeszcze jazda w Grand Prix. Nigdy wcześniej nie brał udziału w cyklu, co już może być dla niego kłopotliwe. Zarówno kwestie sprzętowe, jak i logistyczne będą musiały być dopięte na ostatni guzik. Na zmęczenie nie będzie miejsca.

Boją się o jedno, na Motor może nie starczyć

To wszystko może się odbić na postawie w lidze, gdzie i tak nikt nie spodziewa się wyników powyżej lub w okolicach dwóch punktów na wyścig. O Szymonie Woźniaku czy Pawle Przedpełskim mówiono już wszystko, lecz nawet Dominik Kubera nieco obniżył loty, odkąd zaczął startować w mistrzostwach świata. Nadal jest czołówką polskich żużlowców, ale nie był już tak bardzo skuteczny, jak wcześniej.

Raczej tak słaby, jak Woffinden w tym roku lub jego zmiennicy (Gusts, Drejer, Andersen) nie będzie. Jednak na pokonanie Orlen Oil Motoru Lublin może to nie starczyć. Tym bardziej, że wysokie aspiracje mają także w Toruniu. KS Apator wzmocnił się Michelsenem oraz Kvechem. Teraz chcą w końcu powalczyć o złoto.

Jakub Kępa i Andrzej Rusko/Wojciech Tarchalski/INTERIA.PL
Brady Kurtz, kapitan ROW-u Rybnik./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Przemysław Termiński, właściciel Apatora i Adam Krużyński, członek rady nadzorczej Apatora./Paweł Skraba/Super Express/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem