Orzeł chciał iść na jakość, teraz idzie na ilość. Jakość też będzie, ale nie taka, o jakiej mówiono w pierwszej wersji, gdy na celowniku byli Jarosław Hampel i Przemysław Pawlicki. Teraz Orzeł stawia przede wszystkim na to, żeby zabezpieczyć odwody. Żużel to urazowy sport, więc w klubie chcą mieć dodatkowego zawodnika na każdej pozycji. Orzeł chce zatrzymać kluczowych zawodników i dołożyć Iversena, Zengotę i Gruchalskiego W składzie może być dwóch zagranicznych seniorów. Klub już przedłużył kontrakt z Bradym Kurtzem. Dojść ma Niels Kristian Iversen (ostatnio Unia Tarnów), a wiadomość z ostatniej chwili jest taka, że Aleksander Łoktajew, choć jego los był dotąd niepewny, też zostanie. Gdy idzie o pozycję U-24, to przedłużono umowę z Lukiem Beckerem. Na tym się jednak ma nie skończyć. Drugim U-24 może być Michał Gruchalski, poprzednio Zdunek Wybrzeże. Prócz dwóch zagranicznych i U-24 trzeba też minimum dwóch Polaków. Pewne jest pozostanie Marcina Nowaka. Nie ogłoszona, ale przesądzona jest też dalsza jazda w Łodzi Norberta Kościucha. Ofertę dostał też jednak Grzegorz Zengota. Na razie odrzucił, bo chodzi o walkę o skład, ale może szybciutko wrócić, bo w innych klubach kurczy się liczba miejsc dla krajowych zawodników. Nikt tez nie oferuje szalonych pieniędzy, a finansowo oferta Orła nie jest taka zła. Na treningach Orła mogą lecieć iskry Finalnie może się okazać, że Orzeł będzie miał ośmiu zawodników na pięć miejsc. Z jednej strony komfort, z drugiej rywalizacja w żużlu kiepsko się sprawdza. Zwykle jest tak, że żużlowcy całą energię skupiają na walce na treningach, a na mecz już im nie starcza siły. Do tego dochodzą niesnaski w zespole. Taki Kośiciuch, gdy przegrywał rywalizację w składzie, to biegł przed telewizyjne kamery i publicznie wylewał swoje żale. To się może powtórzyć. Dodajmy, że w Orle ma też jeździć czterech juniorów: Mateusz Dul, Aleksander Grygolec, Jakub Sroka i Oskar Kołak.