Jeden z kibiców Polonii pokazał nam swój profil w mediach społecznościowych. Po meczu z Arged Malesą polubił kilka krytycznych, ale jak najbardziej merytorycznych opinii, np. te o słabej formie Bellego czy te o oparciu wyniku drużyny o formę 18-letniego Wiktora Przyjemskiego. Momentalnie otrzymał "półbloka", czyli nie mógł polubić komentarza ani napisać swojego, mógł tylko czytać posty. Przypomnijmy, że jedynym jego "przestępstwem" było polubienie krytycznego komentarza. Otrzymaliśmy też screeny od kilku kibiców, którzy dostali bloki całkowite, czyli nie widzą już w ogóle strony Polonii na swojej tablicy. Największym "bandytą" wśród nich jest pan Tomasz, autor następującego komentarza: "Czy ktoś w tym klubie w ogóle interesuje się kontaktem z kibicami? Praktycznie po każdym upadku, klub kilka dni milczy, zanim cokolwiek opublikuje". Po tym komentarzu pan Tomasz został zablokowany na klubowej stronie, tak jak wielu innych kibiców za podobne opinie. Media mają to samo. Albo chwal, albo nie pisz wcale Zachowanie Polonii wobec kibiców wygląda nam całkiem znajomo. Istnieje bardzo duża grupa dziennikarzy, którzy na mecze w Bydgoszczy mają "bana", bo napisali coś krytycznego pod adresem klubu. Zasadniczo tam dzieli się dziennikarzy na dobrych oraz "hejterów". Przy czym hejter to ten, który ośmielił się coś skrytykować, zaś dobry to ten, który chwali, a gdy dzieje się źle, po prostu milczy. Stąd też wielu przedstawicieli mediów ma w Bydgoszczy zakaz wstępu. Klub łamie tym samym regulamin zakładający, że jeden przedstawiciel każdej redakcji musi otrzymać akredytację na wybrany mecz. Przedstawiciele sztabu nie rozmawiają z określonymi redakcjami, a następnie mają pretensje, że tekst powstał bez nich i w ogóle są to same bzdury i "hejt". Wyjątkiem jest tu Jacek Woźniak, który zachowuje się bez zarzutu i należy to pochwalić. Jak w PRL-u. Cenzura na każdym kroku Wychodzi zatem na to, że Polonia przy obecnej władzy po prostu nie zezwala kibicom oraz mediom na żadną krytykę pod jej adresem. Jak bowiem inaczej interpretować blokowanie setek kibiców za normalne, ale krytyczne komentarze? Dodajmy, że czasem nawet menedżer Krzysztof Kanclerz włącza się w dyskusję kibiców, atakując personalnie niektórych. Ani razu jednak nie odpowiedział nikomu na zadane pytanie. Albo inaczej - na trudne pytanie. Bo to z takimi w Bydgoszczy mają problem. Oczywistym jest to, że nikt krytyki nie lubi. Ale prowadząc klub żużlowy czy cokolwiek innego budzącego powszechne zainteresowanie, należy być na nią przygotowanym. Pomijając już fakt, że absolutnie każdy ma prawo wygłoszenia swojej opinii na dany temat i absurdem jest blokowanie kibica, który bez obrażania kogokolwiek napisał o jego zdaniem nieprawidłowych rzeczach w klubie.