Nie ma dobrego zawodnika bez szybkiego silnika. Ceny tych ostatnich rosną jednak w zawrotnym tempie. 10 lat temu dobry silnik można było kupić w przedziale cenowym od 18 do 20 tysięcy złotych. Teraz są o 100 procent droższe. Ceny żużlowych silników poszły w górę W porównaniu do sezonu 2021 ceny silników skoczyły o 5 procent. U jednych tunerów podwyżka wyniosła 1400 złotych, u innych, tych najlepszych, nawet o 1800 złotych. Tłumaczą, że podrożały części. I to nie są jakieś wymysły. Swoje zrobił brexit, bo na towary sprowadzane stamtąd, a jest ich wiele, nakładane jest cło, co podnosi stawkę. Teraz dodatkowo mamy inflację, znaczący wzrost cen paliw, co znacząco przekłada się na koszty transportu. Wzrost cen silników spowodował, że niektórzy zawodnicy, po namyśle, rezygnują z zamówionych wcześniej silników. Chcą poczekać. Wezmą je, kiedy będą im naprawdę potrzebne. Z kolei niektórzy tunerzy mają kłopot ze sprzedaniem swoich jednostek napędowych. Sami dzwonią po klubach i żużlowcach, szukając chętnych. Najdrożej u Ryszarda Kowalskiego. Jego zawodnicy nie schodzą z podium Grand Prix Najdroższe są w tej chwili silniki Ryszarda Kowalskiego. Za jeden trzeba zapłacić 40 tysięcy. Dużo, ale Kowalski, to klasa światowa. Jego zawodnicy nie schodzą z podium Grand Prix. Rok temu złoto na jego silnikach zdobył Artiom Łaguta, dwa i trzy lata temu Bartosz Zmarzlik. Idźmy dalej. 31,5 tysiąca trzeba zapłacić za silnik Flemminga Graversena, tunera m.in. Leona Madsena. O tysiąc złotych mniej kosztuje silnik Petera Johnsa. Zasadniczo cena u Anglika wynosi 23,5 tysiąca, ale do tej kwoty trzeba doliczyć 7 tysięcy cła, które trzeba zapłacić za przesyłkę z Wysp, Blisko 29 tysięcy kosztuje silnik Ashley’a Holloway’a, którego nazwisko jest ściśle związane z dominacją Fogo Unii Leszno w PGE Ekstralidze w latach 2017-2020. W tym miejscu trzeba dodać, że ceny silników u Graversena, Holloway;a i Johnsa są uzależnione od kursu euro. Każdy z nich sprzedaje w tej walucie, więc jak tylko kurs podskoczy, to kupujący musi wyłożyć więcej. Tanio u Jacka Rempały, ale bez 25 tysięcy ani rusz Stosunkowo tanio można kupić silnik u wchodzącego mocniej na rynek Jacka Rempały. Jego cena, to 26 tysięcy. O niecałe 2 tysiące jest droższy silnik u Finna Rune Jensena. Z jego sprzętu też czasem korzystają ci najlepsi. Topowi żużlowcy mają po kilka silników. Jeśli jednak chcą utrzymać się w czołówce, to nie mają innego wyjścia. Trzeba też pamiętać, że z zakupem każdego silnika wiążą się dodatkowe koszty. Po kilku meczach każda jednostka napędowa wymaga serwisu. W zależności od szczęścia oraz ilości posiadanych silników koszt roczny tej całej zabawy (oczywiście tylko w tym zakresie) trzeba oszacować na 200 do 400 tysięcy złotych. Ta inwestycja ma jednak sens, bo jak napisaliśmy na wstępie - bez szybkiego silnika nie ma dobrego zawodnika, a tylko taki zarabia pieniądze.