- Pewnie można pomyśleć, wybiec do przodu. Jesteśmy jednak świeżo po meczu i trudno o tym myśleć. Jeśli groził nam spadek do 1. ligi, to dla nas najważniejsze jest to, że być może nie spadniemy. Play-offy są w tym momencie drugoplanową rzeczą. Na razie musimy się cieszyć ze zwycięstwa i trzech punktów oraz z tego, że koledzy wrócili na tor i cała drużyna należycie funkcjonowała i jeździła. Do piątku się wszystkiego odechciewało, bo wcześniejsze mecze grubo przegrywaliśmy. Za dużo tego wszystkiego było, ale każdy wie jaka jest historia - powiedział Janusz Kołodziej. Mieli nóż na gardle, czuli stres przed meczem Takiego napięcia przed meczem w Lesznie dawno nie było. Stadion szczelnie się wypełnił. Nie tylko zawodnicy, ale także i kibice wiedzieli, o co pojadą ich ulubieńcy. - Jesteśmy na dobrej ścieżce. Drużyna wróciła, wygraliśmy zawody, było dużo kibiców. Mieliśmy nóż na gardle, więc przed spotkaniem mieliśmy dużo stresu, a ja przez to mam wrażenie, że będę żył z pięć lat krócej. Od poniedziałku chodziłem jak galareta. Każda decyzja była ważna. I przygotowania do zawodów, i to, na czym trenowaliśmy. Nadszedł sądny dzień, a mecz był późno. Cały dzień to przeżywałem. Na szczęście się udało. Fajnie wszystko wyszło. W życiu bym nie przypuszczał, że ten mecz będzie spokojny, aż za spokojny. Ostatnio mieliśmy ciągle szarpania i na koniec przegrywaliśmy - skomentował Janusz Kołodziej. Wracają mistrzowskie wspomniania Stadion im. Alfreda Smoczyka w końcu znów wyglądał, jak za mistrzowskich lat. Świetna atmosfera, obiekt niemalże wypełniony, a to wszystko przy nie do końca dogodnym, piątkowym terminie meczu. Dopilnował nawierzchni Nie tylko Jan Choroś oraz Piotr Baron i Roman Jankowski byli zaangażowani w przygotowanie nawierzchni na piątkowy mecz Unii z GKM-em. W kwestie torowe włączył się także Janusz Kołodziej, który dopilnował odpowiedniego przygotowania startu. - Starałem się pomóc drużynie, żeby dogadać z wszystkimi, jak się przygotować do meczu. Dużo rozmawiałem z Piotrem Baronem. Byłem przy przygotowaniu startu na długo przed zawodami i o tym chyba mogę powiedzieć. Chciałem doglądnąć, czy jest dokładnie tak zrobione, żebyśmy wszyscy byli zadowoleni. Była dobra opinia wśród zawodników i to jest najważniejsze - wspomniał Janusz Kołodziej.