Michał Konarski, Interia: Zacznę standardowo. Jak to się stało, że zostałaś podprowadzającą Stali? Laura Kołakowska, jedna ze Stal Girls: Trochę przypadkiem, a trochę nie. Byłam na pierwszym swoim meczu i zobaczyłam dziewczyny na żywo. Rzuciłam hasło, że też tak chcę. Wówczas jednak jeszcze za wiele o tym sporcie nie wiedziałam. Po sezonie był casting na podprowadzające, więc postanowiłam się zgłosić. Przeszłam dalej i tak oto już cztery lata jestem podprowadzającą. Czyli jesteś w stanie łączyć pracę z hobby, bo rozumiem że lubisz żużel. - Oczywiście. Nawet jak skończę przygodę z podprowadzaniem, to i tak chcę zostać przy żużlu. Na pewno będę chodzić na mecze, bo ten sport bardzo mi się podoba. Już od dziecka chciałaś być kimś takim? Lubiłaś być w centrum uwagi? - Akurat to mi się zaczęło podobać już po tym, jak zostałam podprowadzającą. Wcześniej o tym nie myślałam. Gdy zaczęłam być w środowisku, pojawiły się jakieś propozycje sesji zdjęciowych i tego typu rzeczy. To mi odpowiadało. Co sądzisz o konkursie na miss startu PGE Ekstraligi? - Brałam udział już drugi raz. Nie poszło mi za dobrze. Jeszcze nie wiem, czy wystartuję za rok, być może oddam miejsce koleżankom. Na razie nie podjęłam decyzji. Sam konkurs jednak jest fajny. Czyli to jest wybór wyłącznie wasz, czy chcecie brać w tym udział, tak? - Jak ktoś chce, może zrezygnować. Nie ma przymusu. Nikt nie pyta o przyczynę ewentualnej rezygnacji. Niektóre dziewczyny na przykład startują jeden raz, a potem w kolejnym roku już się w to nie bawią. Teraz zmieńmy temat. Coraz częściej mówi się o rezygnacji z kobiet w sportach motorowych. Mówię tu o grid girls, ale też o was, podprowadzających. Moim zdaniem to straszna głupota. A co ty o tym myślisz? Czy to faktycznie w jakikolwiek sposób godzi w prawa kobiet? - Zgadzam się, że to głupie. Nie chciałabym, by nas zabrakło. Jesteśmy w jakiś sposób częścią sportu. Uwielbiamy to robić. Fajnie jest być w środku tego. Mi osobiście sprawia to wielką frajdę. Nie wyobrażam sobie, by ktoś miał nam tę możliwość odebrać. Gdy czasem widzę jakieś zawody bez podprowadzających, to jakoś tak pusto. A nie czujecie się traktowane jak towar, maskotka? - Nie. Nigdy nie patrzyłam na to pod tym kątem. My się naprawdę dobrze bawimy, udziela się nam ta atmosfera. Przecież to nie jest tak, że my na tym meczu chcemy się jakoś mega pokazać. To po prostu rozrywka. Wszystkie dziewczyny podchodzą do tego moim zdaniem tak samo, także w innych sportach. Ale z pewnością są tacy panowie na trybunach, którym zdarzają się jakieś nieciekawe zachowania w waszą stronę. Nie czujesz się dziwnie, gdy cały stadion na ciebie patrzy? - Jak jestem pod taśmą, nie zwracam na to uwagi. Może mi to umknęło, a może tego nie ma. Skupiam się na tym, co mam do zrobienia. Kiedyś przed wejściem na stadion dostałam tylko komentarz od jednego pana, ale nie ruszyło mnie to. A może inaczej - nie zdziwiło. A możesz zdradzić, jakiego rodzaju był to komentarz? - Pochwalił moją figurę, to raczej było miłe. Kibice też czasem lubią po prostu sobie zrobić z nami zdjęcie. Dodajemy kolorytu zawodom i szkoda by było, gdyby miało nas zabraknąć. Czasem odnoszę wrażenie, że część panów na trybunach przychodzi zarówno na żużel, jak i po to, by na was patrzeć. Powiem brzydko: wolą gapić się na wasz tyłek niż na zawodników. - Na zawodach z czymś takim się nie spotkałam, jedynie zdarzyło się w komentarzach pod naszymi zdjęciami. To raczej sytuacje należące do tych rzadszych. Nawet jednak jak się zdarzą, nie bierzemy ich do siebie. Słyszałem kiedyś taką historię. Jeden fotograf w upalny dzień napił się wody leżącej na murawie. Wyczuł w niej alkohol. Potem okazało się, że to woda jednej z podprowadzających. To jakaś metoda na radzenie sobie ze stresem? - Nie mam pojęcia, ja jeszcze nie próbowałam (śmiech). Wątpię, że którakolwiek z nas próbowała. Stres jest, ale da się to pokonać. W trakcie mojego pierwszego meczu miałam tak "zamrożone" nogi, że nie mogłam kroku zrobić. Później było już jednak coraz łatwiej z tygodnia na tydzień. Nadal zdarza nam się pomylić, ale spokojnie sobie z tym radzimy. Czasem któraś weźmie złą tablicę czy stanie na złym polu. Po prostu się wówczas zamieniamy, bez żadnej spiny. Bez paniki, nic się nie dzieje. Alkohol nie jest potrzebny. Może są osoby, które sobie nim stres redukują, ale ja do nich nie należę. Miałaś jakąś próbę podrywu ze strony żużlowca? - Zazwyczaj jesteśmy z nimi na "cześć". Co do podrywu, to nie pamiętam. Raczej nie było takiej sytuacji. To na koniec opowiedz jakąś śmieszną historię związaną z pracą podprowadzającej. - Bardzo często zdarza się potknąć o kabel od kamery. Niektórzy pracownicy telewizji w ogóle nie patrzą, gdzie kabel kładą i leży on centralnie pod naszymi nogami. Musimy cały czas uważać, można się zabić dosłownie. Mamy też wysokie buty, a nawierzchnia bywa grząska. Raz się mocno zakopałam w torze i omal nie upadłam. Miałam tylko nadzieję, że to nie pójdzie w transmisji. Czasami są też pomyłki w układzie tanecznym, ale to nic takiego. Da się to ukryć. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata