Przypomnijmy. Dwa lata temu Stal Gorzów bardzo chciała Kowalskiego. Podobnie zresztą jak kilka innych klubów z PGE Ekstraligi, bo był wówczas jednym z najlepszych juniorów do wzięcia. Młody zawodnik wraz z ojcem podjął rozmowy z niektórymi ośrodkami, by wybrać sobie najkorzystniejsze rozwiązanie. Padło na Betard Spartę Wrocław. Gdy Stal się o tym dowiedziała, zdaniem Kowalskiego opublikowała to zdjęcie. Zawodnik był ubrany w koszulkę klubową. - Było zupełnie inaczej niż przedstawiała to Stal. Owszem, rozmawiałem z nimi. Podobnie, jak z innymi. Miałem kilka ofert, ale to było luźne gadanie, bez konkretów. Poinformowałem Stal, że wybrałem inny ośrodek. Nie zdążyłem nawet wrócić do domu i już wyskoczyło to słynne zdjęcie - mówi Bartłomiej Kowalski w podcaście Jacka Dreczki. Tym samym żużlowiec rzuca nowe światło na sprawę, w której praktycznie wszyscy robili z niego winnego. Zdaniem mistrza Polski juniorów, to klub nawalił publikując zdjęcie. Zrobił trasę po klubach. Śmiali się z niego Mimo wszystko trzeba przyznać, że dwa lata temu Bartłomiej Kowalski zrobił sobie niezły rajd po klubach. Zresztą nie tylko Stal miała do niego pretensje. Podobne zdanie mieli też w Grudziądzu. Zawodnik stał się też obiektem żartów Włókniarza Częstochowa, który wykorzystał całą historię w swoim filmie dedykowanym kontraktowi Jakuba Miśkowiaka. - A gdzie jest Kowalski? Na wycieczce w Gorzowie - taki dialog był w tym nagraniu. Kilka tygodni później sprawa Kowalskiego ucichła. A żużlowiec na przejściu do Wrocławia sporo zyskał, bo to tam stał się czołowym juniorem świata. Bardzo dobre występy w PGE Ekstralidze, brązowy medal w indywidualnych mistrzostwach świata juniorów, złoto w MIMP. Przed Kowalskim pierwszy rok w kategorii seniorów, co dla wielu jest weryfikacją. Spójrzmy, jakie problemy ma choćby Miśkowiak. Kowalski może jednak podchodzić do tego w miarę spokojnie, bo ostatni rok w juniorach miał bardzo udany.