- Polak jadący do pracy w innym kraju musi się nauczyć języka. Hansen traktuje swojego pracodawcę poważnie. To jest kultura człowieka i z kimś takim rozmawia się zupełnie inaczej. Większość obcokrajowców umie tylko powiedzieć "dziękuję" i to jeszcze taką łamaną polszczyzną. Hansen zaś chce być niezależny i chwała mu za to. Po raz pierwszy spotykam się z taką postawą. Często żużlowcom z innych krajów wystarczy angielski, bo przecież większość środowiska mówi w tym języku co najmniej komunikatywnie - słyszymy. Jan Krzystyniak zaproponował bardzo ciekawe rozwiązanie, które mogłoby niejako zmusić obcokrajowców do nauki języka polskiego. - Jesteśmy w Polsce, więc kontrakt powinien być po polsku. Powinniśmy bardziej się szanować. Tymczasem my nadal wchodzimy innym nacjom w pewną część ciała, mówiąc wprost. Wiadomo, że kiedyś było inaczej i Polak musiał nadskakiwać osobom z innych krajów, bo byliśmy w zupełnie innym miejscu. Teraz jednak musimy mieć swoją godność, a mi tego w polskim żużlu brakuje - tłumaczy. Patrick Hansen mówi płynnie po trzech latach, Rune Holta nie umie niczego po dwudziestu Wyczyn Hansena jest tym bardziej godny pochwalenia, że jest wielu obcokrajowców, któzry mimo długiego czasu jazdy w Polsce, nie potrafią w ogóle mówić w naszym języku. Rune Holta, mający polskie obywatelstwo, ledwo jest w stanie wydobyć z siebie podstawowe zwroty. Bywa to często krytykowane, bowiem Norweg nigdy nawet nie próbował udawać, że zależy mu jakiejkolwiek znajomości polskiego języka. Dość kiepsko to wygląda, gdy ktoś taki reprezentuje biało-czerwone barwy. - Po pierwsze, to ja Holty w ogóle nie chciałbym mieć w zespole. Zawodnicy mogliby się nauczyć przynajmniej tego słownictwa potrzebnego do funkcjonowania w żużlu. Przecież to nie jest wiele słów, może kilkaset. Jest to do zrobienia. W parku maszyn w trakcie meczu rozmawia się tylko na jeden temat. Wystarczy chcieć - kończy Jan Krzystyniak.