Mariusz Fierlej to wychowanek Unii Leszno, ale w rodzimym klubie miał możliwość startów jedynie podczas juniorskiego etapu swojej kariery. Potem zabrakło dla niego miejsca. Rozpoczął tułaczkę po wielu ośrodkach, głównie tych drugoligowych. Była Łódź, a także Rzeszów, Kraków, Rybnik, Krosno i Opole. Na najniższym szczeblu miewał naprawdę dobre sezony, zakończone ze średnią powyżej dwóch punktów na bieg. Stał się naprawdę solidnym ligowcem. Był jednak bardzo podatnym na poważne upadki, które często kończyły się kontuzjami. Fierlej nigdy nogi nie odstawiał. 44-letni obecnie były żużlowiec regularnie pojawiał się także na mistrzostwach Argentyny, które od lat mają charakter otwarty i dlatego często oglądamy tam polskich zawodników. Oprócz Fierleja jeździli lub jeżdżą też Wojdyło, Miesiąc czy Jamróg. Wydawało się, że jest to dla nich wszystkich kapitalna przygoda, a zarazem możliwość odjechania zawodów w szczycie polskiej zimy. Nic bardziej mylnego. Fierlej od kilku dni w gorzkich słowach opisuje realia pobytów w Argentynie. Używa naprawdę mocnych słów. Fierlej kłóci się z kibicem i mówi o złodziejach z Argentyny W zeszłym tygodniu Mariusz Fierlej wszedł w utarczkę słowną z kibicem, który pochwalił jednego z żużlowców startujących w Argentynie. Były zawodnik zapytał, w czym ten żużlowiec jest taki dobry, że o nim tyle piszą. Kibic odpisał mu ostro. - W spuszczaniu tobie wp***dolu - oświadczył, wklejając wyniki zawodów sprzed kilku lat. Facundo Albin - bo o nim mowa - pokonał wówczas Fierleja, który był jeszcze w zasadzie zawodowym żużlowcem, jeżdżącym w polskiej lidze. Jakby nie patrzeć, porażka z kimś takim to jednak nie jest powód do dumy. To nie koniec żali Fierleja związanych z Argentyną. Udzielił też bardzo szczerego wywiadu portalowi WP. Powiedział w nim, że spotkał się ze złodziejami sprzętu, którzy polują np. na Polaków w Argentynie. Przytoczył historię, w której umierający Matija Duh także był na celowniku tych ludzi. Nie uszanowali oni nawet tak tragicznej chwili. Fierlej przyznał również, że niektórych Argentyńczyków traktował praktycznie jak rodzinę, ale późniejsze sytuacje z ich udziałem zupełnie zmieniły te relacje. Widać, że siedzi w nim wielki żal.