Od razu napiszmy jedną rzecz. Nikt nie zamierza pastwić się tutaj nad 17-letnim chłopakiem, który ma prawo popełniać błędy i cały czas uczyć się tego sportu. Każdy musiał się kiedyś nauczyć i to nie ulega wątpliwości. Warto jednak zwrócić uwagę na jego zachowanie podczas niedzielnego meczu w Gnieźnie. Heleniak starł się z rywalem, utracił kontrolę nad motocyklem i pomknął na murawę, gdzie stało kilku wirażowych. Na szczęście, potrącił "tylko" jednego z nich, w dodatku niegroźnie. Następnie wytracił prędkość i uderzył w bandę. Nikomu nic się nie stało, ale to jeszcze nie jest dostateczny powód, by tę sprawę zostawiać z boku. Heleniak nie jechał szybko, a utrata kontroli trwała dobrych kilka sekund. Miał minimum dwa momenty, w których mógł spokojnie położyć motocykl, czy to na torze czy już na trawie. Nie zrobił tego, mknął niczym pocisk przez murawę, na której stali ludzie. Po całym zajściu nie widział w tym większego problemu, uznał to za zwykłą sytuację torową. Ciekawe, czy podobnie mówiłby, gdyby wirażowy jednak odniósł poważniejsze obrażenia. W całej tej sytuacji zarówno zawodnik, jak i wirażowy mieli furę szczęścia i nie można zwalać wszystkiego na wiek i specyfikę tego sportu. Trener alarmuje: jadą jak pociski Jako że nikt z naszej redakcji nie jeździł zawodowo na żużlu, zapytaliśmy o opinię człowieka, który najpierw z sukcesami sam startował na torze, a później zajął się trenowaniem najmłodszych zawodników. Bogusław Nowak to pierwszy trener Bartosza Zmarzlika. - Mamy problem. Nie reagują właściwie. Gdy tracą kontrolę, odchylają się, cały czas trzymając wkręcony gaz. I jadą jak pociski - zauważa. - Nie może być tak, że zawodnik zdaje egzamin na licencję, a potem nie kontroluje maszyny. Jasne, że początkowo każdy ma problemy. Tego trzeba się nauczyć. Ale porażająca jest taka bezwładna jazda po murawie - dodał. Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi do głowy, jest więc reforma egzaminów na licencję. Być może należałoby wprowadzić obowiązkowe do zaliczenia "upadanie". - To nic nie da. Egzaminów na licencję równie dobrze mogłoby nie być. Jest kilka krajów, w których ich nie ma. To trener decyduje tam, kiedy ktoś może jechać w zawodach. Chłopaków naprawdę trzeba szkolić pod kątem reagowania w sytuacjach awaryjnych, bo kiedyś może dojść do dramatu. Nie można absolutnie mówić, że nic się nie stało, bo akurat nie ma poszkodowanych. Innym razem szczęścia może zabraknąć - tłumaczy Bogusław Nowak.