Krono-Plast Włókniarz Częstochowa, zespół zbudowany za miliony nie jedzie i jak się posłucha Marka Cieślaka, to nie widać światełka w tunelu. Gollob zadzwonił do prezesa, bardzo martwi się o polską gwiazdę Prezes wyszedł z parku maszyn o 3 lata za późno Cieślak, były zawodnik i trener Włókniarza, był gościem meczowego studia Canal+, gdy częstochowianie jechali niedzielny mecz ze Stalą w Gorzowie. Szkoleniowiec bardzo szybko włączył tryb: krytyka i nie zostawił na Włókniarzu suchej nitki. - Prezes wyszedł z parku maszyn, ale o trzy lata za późno - wbił Cieślak pierwszą szpilkę, nawiązując do tego, że Michał Świącik, prezes Włókniarza zniknął z parku maszyn, choć wcześniej był tam częstym gościem. Zdaniem szkoleniowca, to nie było dobre, że działacz stał za plecami trenera i śledził każdy jego ruch. W klubie słysząc to, mówią, że przecież Cieślak pracował u Świącika i nie protestował przeciwko jego obecności. Nigdy nie wspomniał, że to mu nie pasuje. Włókniarz potrzebuje trenera, za którym zawodnicy skoczą w ogień - Drabik, Woryna nie jadą. Nawet Michelsen nie jedzie tego co potrafi - wyliczał Cieślak, po czym dodał, że ciężko jest znaleźć trenera "za którym zawodnicy pójdą w ogień". Nawet jeśli to nie miał być przytyk w kierunku Janusza Ślączki, szkoleniowca Włókniarza, to tak został odczytany. Zresztą Ślączka przy okazji ostatniego meczu znów musiał gasić pożary, bo Kacper Woryna przed kamerami dał do zrozumienia, że trener dał mu zły numer startowy. Woryna każdy bieg miał po przerwie na równanie i lanie toru. Przyznał, że takie warunki mu nie pasują, bo to dobre dla startowców, a on startowcem nie jest. O tym Woryna zapomniał powiedzieć Działacze Włókniarza mówią, że Woryna się nie zna, bo jest startowcem i dobrze radzi sobie w tym elemencie. Poza tym numer, który dał mu Ślączka, oznaczał, że dwa razy jedzie na juniorów rywala, czyli de facto ma 2 punkty za darmo. Poza wszystkim Ślączka, przynajmniej na razie, ma u prezesa wysokie notowania. Dostał czas na poznanie drużyny i sprawdzenie różnych rozwiązań taktycznych, by lepiej ją poznać. Dwie wyjazdowe porażki nikogo w klubie nie cieszą, ale we Włókniarzu zapewniają, że nie jest tak źle, jak maluje to Cieślak. A Madsen, choć mógłby już być myślami gdzie indziej, robił co w jego mocy, by w Gorzowie drużyna zrobiła wynik. W 13. biegu wyskoczył ze startu i zrobił dziwnego zawijasa na pierwszych metrach, żeby zablokować Andersa Thomsena i pomóc Worynie. Akcja nie wyszła, ale w Częstochowie docenili, że Madsen się starał. Niewykluczone, że po sezonie drużyna Włókniarza zostanie przebudowana, ale prezes Świącik nie chce wracać do parkingu i ma nadzieję, że trener Ślączka do spółki z dyrektorem Piotrem Mikołajczakiem opanują szatnię. Teraz kluczem jest postawienie na nogi Maksyma Drabika, bo z seniorów to on robi najgorszy wynik. Kibice rozbili bank, potęga z południa już planuje zakupy. Padają nazwiska