Dariusz Ostafiński, Interia: Denerwował się pan wczoraj oglądając Grand Prix w Vojens? Marek Cieślak, były trener kadry: Nerwy to ja miałem, jak oglądałem Cardiff, Wrocław, a potem Rygę. Po dwóch słabych rundach Bartek pojechał na Łotwę i zaczął od upadku, potem ciułał punkty, w półfinale go wyprzedzili, ale na końcu wyrwał zwycięstwo. Według mnie to był decydujący turniej. Zmarzlik poczuł wtedy, że wyszedł z kryzysu. Cieślak: Nie ma siły zdolnej zatrzymać Zmarzlika A do Vojens pojechał, jak po swoje? - Zjawił się tam, żeby przystawić pieczęć na tytule. Od pierwszych biegów było widać, że ma to pod kontrolą. A jak jeszcze zobaczyłem, że Lindgren, który przed turniejem miał wciąż matematyczne szanse na złoto, robi same zera, to sobie pomyślałem: tu już nie ma siły zdolnej zatrzymać Zmarzlika. Bardzo spokojnie mu to piąte złoto przyszło. Lindgren już przed turniejem wywiesił białą flagę. Mówił, że nie da rady pokonać Zmarzlika. - Na dokładkę zaczął turniej od problematycznego wykluczenia, a potem kompletnie się potracił. Szwed jest raczej odporny psychicznie, ale w Vojens coś w nim pękło, coś siadło. I pojechał tak słabo, że teraz to nawet srebrnego medalu nie będzie miał. Nie odrobi tej straty do Lamberta. Zwłaszcza że ostatni turniej jest w Toruniu, gdzie Lambert jeździ na co dzień. Myśli pan, że Zmarzlik pojechał do Vojens, żeby zamknąć sprawę złotego medalu. - Myślę, że poczuł krew, ale jechał swoje, nie podniecał się. Tam na pewno nie było myślenia: teraz albo nigdy. Nie było żadnego planu. Bartek był opanowany i chciał zrobić dobry wynik. Sprzęt zaczął mu lepiej grać. To nie jest sto procent, ale osiemdziesiąt. Resztę dołożył umiejętnościami i opanowaniem. "Kowalski to jest trudny gość, ale Zmarzlik powinien z nim zostać" A czy pana zdaniem Zmarzlik powinien pomyśleć o zmianie tunera? Wielu zawodników uciekło od Ryszarda Kowalskiego, który robi silniki Zmarzlikowi. - Z tunerami to zawsze było tak, że mieli wzloty i gorsze dni. Ten Kowalski, to jest trudny gość, ale to jest też wysokiej klasy fachowiec. Ma trudny moment, ale za chwilę zaświeci mu słońce. Wiem, że uciekają od niego. Każdy ma prawo się zdenerwować, bo płaci dużo, a rezultaty kiepskie. Jednak w przypadku Bartka, to zbędna rzecz. Kowalski będzie obok niego chodził najlepiej, jak będzie mógł. Poza tym nie jest z nim tak źle, skoro Janowski na jego silnikach zostaje mistrzem Polski i staje na podium w Vojens, a Przyjemski za chwilę wygra SGP2. No i ma mistrza świata Zmarzlika. - Właśnie. To jest argument. Ja myślę, że te masowe ucieczki to jeszcze się innym odbiją. Ci zawodnicy jeszcze tego pożałują. Inna sprawa, że Kowalski musi zrozumieć, że to biznes, że zawodnicy też mają prawo zmienić. Jak słyszę, że niektórzy tunerzy każą podpisywać jakieś zobowiązania, to bardzo się dziwię. Zmarzlik drugi raz zdobył złoto, choć nie dysponował najszybszym sprzętem. - Bo on ich bije na głowę. Gadki w stylu, że dziś dwadzieścia procent to człowiek, a osiemdziesiąt to sprzęt, można między bajki włożyć. Zmarzlik udowadnia, że tak nie jest. Nie można dzielić tego na procenty. To jak w hippice, gdzie jest jeździec i koń. Nikt jednak nie wie, ile który z nich dokłada. W sumie musi być sto procent. U Zmarzlika tak jest. Co za słowa Cieślaka o Zmarzliku. "Ma geny wojownika" Zmarzlik jest po prostu wyjątkowo zdeterminowany. - On ma geny wojownika, samuraja. Jak mu jest źle, jak ma trudniej, to się nie załamuje, a tylko robi swoje. Nawet ponad miarę. A ten rok ma trudny. Ja go widziałem, jak złamał nogę w turnieju juniorskim w Gnieźnie. A w tym roku miał kilka groźnych upadków. Jechał często ponad stan, wjeżdżał na milimetry. W Rydze, jak przywalił z Michelsenem, to też różnie się to mogło skończyć. Miał jednak szczęście. Pan by się podpisał pod stwierdzeniem, że gdyby Zmarzlik jeździł dekadę, czy dwie temu, to miałby trudniej? - Nie. Kiedyś były indywidualności, jak Rickardsson, Crump, czy Hancock. Teraz takich brakuje. Lindgren, Bewley są świetni, ale nie mają tej charyzmy, co starzy mistrzowie. Ja pamiętam jeszcze Maugera, którego teraz goni Zmarzlik. On chodził w aureoli mistrza. Teraz nosi ją tylko Zmarzlik. Tym Zmarzlik niszczy rywali Jaki z tego wniosek? - Taki, że nie jest winą Zmarzlika, że brak mu charyzmatycznego przeciwnika. Ci, których ma potrafią świetnie jeździć, mają technikę, czy szybkość. Nie mają jednak tej stabilności, którą ma Zmarzlik. On ich tym zabija. Co z tego, że Bewley wygra turniej, jak potem znika. Vaculik wygrał dwa, ale poza tym ma kłopoty. A Zmarzlik z każdych zawodów wyciąga, ile się da. Co będzie za rok? - Znowu wygra Zmarzlik, bo nie ma zawodnika, który by mu zagroził. Bartosz nie wygra wszystkich turniejów, ale cały cykl, jak najbardziej. Może, jakby przywrócili Rosjan: Łagutę i Sajfutdinowa, to Bartek musiałby się bardziej namęczyć, ale im też ciężko byłoby się odnaleźć. Łaguta w lidze wygrywa ze Zmarzlikiem. - No tak, ale czy my wiemy, czy Zmarzlik jedzie na sto procent. Popatrzmy, że on w lidze jedzie w tym roku słabiej. A jednak na Grand Prix potrafi się zmobilizować. Złoto zdobył z wielką przewagą. Na ostatni turniej pojedzie jak na wycieczkę.