Sebastian Zwiewka, Interia: W Stali Gorzów cały czas jest gorąco. Mówi się, że po obustronnym walkowerze trener Stanisław Chomski rozważa rzucenie papierami i odejście z klubu wcześniej niż po sezonie 2025. Jacek Gumowski, były specjalista od marketingu w Stali Gorzów: Za bardzo w to nie wierzę. Emocje nigdy nie są dobrym doradcą. Każdemu z nas one towarzyszą i pewnie jakaś wielka kula śnieżna, która się budowała, spowodowała taką, a nie inną reakcję trenera Chomskiego. Wydaje mi się, że docelowo zarząd i sztab szkoleniowy będą mówić jednym głosem, więc ten sezon wspólnie dojadą. Osobiście nie widzę żadnego ryzyka, żeby trener miał rzucić papierami. Liderzy zespołu za plecami trenera mieli iść do sędziego i powtarzać, że na ten tor nie wyjadą. - Jeśli tak było, to dysponująca zapisami rozmów audio Ekstraliga Żużlowa powinna przekazać informacje na ten temat do klubu, ale nie robić już z tego medialnego przekazu. Wtedy sztab i zarząd Stali w stosunku do tych zawodników powinny wyciągnąć konsekwencje. Atmosfera może jeszcze wrócić? Trener Chomski zawsze dbał o dobry klimat w zespole. Na początku sezonu podczas meczu w Lublinie nawet nie dokonywał zmian taktycznych, żeby "zbudować" zawodników na najważniejszą część sezonu PGE Ekstraligi. - Wszyscy zainteresowani muszą wspólnie usiąść do jednego stołu i to wszystko sobie wyjaśnić. Raz jeszcze ustalić reguły i zasady, zaznaczyć, kto decyduje o kluczowych rzeczach objętych regulaminem. Żużlowiec jest zatrudniony po to, by wypełniać swoje zadanie, czyli wsiąść na motocykl, kiedy zapala się zielone światło, wyjechać na tor i zdobywać dla swojej drużyny punkty. Atmosfera wróci, tylko ktoś musi zaznaczyć, kto jest za to odpowiedzialny. Niech każdy skupi się na swojej roli. Patrząc na wszystkie okoliczności, to Stal Gorzów pod względem marketingowym strzeliła sobie w kolano? - Może nie tylko Stal, troszkę odbija się to na całej lidze. Jak prześledzimy Google Trends lub inne trendy, nawet w portalach społecznościowych, to widzimy, że jest pisane o żużlu - niestety niekorzystnie dla kibiców Stali, ponieważ jest wymieniane miasto Gorzów i sytuacja wydarzyła się w Gorzowie. Jest to niefajne, bo miasto nie miało na to żadnego wpływu. Co władze powinny zrobić? - Trzeba się zastanowić, jak ten wizerunek naprawić. Duża rola samej Ekstraligi, żeby wszystko zrobić na tyle dobrze, albo na tyle mocno, by każda ze stron była zadowolona i odbiór marki Ekstraligi był jak najbardziej pozytywny. Co zrobić z zawodnikami? Na razie seniorzy dostali karę w wysokości 50 tysięcy złotych. - Wydaje mi się, że trzeba konkretniej nimi wstrząsnąć, bo jeżeli wszystko się potwierdzi, to role troszkę się im pomieszały. Nie ich rolą jest decydować, czy mecz ma się odbyć, czy nie. Od tego zatrudnieni są inni ludzie - zarówno w Ekstralidze, jak i w sztabach szkoleniowych drużyn. Owszem, ich zdanie jest brane pod uwagę, jednak tak czy siak, ostateczna decyzja spoczywa na odpowiednich osobach i jest to ujęte w każdym regulaminie. O żużlu poczytali ludzie, którzy na co dzień tej dyscypliny nie śledzą. - Raczej jest to coś, z czym trzeba się uporać. Osoby, które nie siedzą w żużlu, usłyszały, że dzieją się w nim takie rzeczy, że zawodnicy odmówili jazdy i mecz w lidze zespołowej zakończył się obustronnym walkowerem. Ktoś taki zainteresuje się tematem i o tym przeczyta, bo dla niego jest to groteska. Niestety nie wpływa to dobrze na całość, nie tak chcielibyśmy, żeby żużel był kojarzony w Polsce i na świecie. Mam na myśli odwoływane mecze i tegoroczny bunt zawodników. Najbardziej szkoda kibiców? - To wszystko oddziałuje na kibica, który płaci ciężkie pieniądze, żeby korzystać z usługi, czyli chce oglądać mecz, a także oddziałuje na sponsorów tytularnych i głównych całej ligi. Wizerunkowo to się odbija, na radzie nadzorczej ktoś może zadać zarządowi pytanie, dlaczego promujecie dyscyplinę, w której dzieją się takie cuda. Wpływa to też na same kluby, bo później kasa w budżecie się nie zgadza. Nikt nie planuje budżetu z opcją, że może zdarzyć się obustronny walkower. To koszt, który pojawił się nagle i trzeba się z nim uporać. Na walkowerze tracą wszyscy - od zarządu, po Ekstraligę, zawodników i przede wszystkim kibiców, którzy w każdej dyscyplinie są najważniejsi. Kibice spędzili na stadionie cztery godziny i zamiast żużla zobaczyli cyrk na kółkach. - Prosta zasada. Jeśli kibiców zabraknie, to dany zawodnik powie: "ok, nie ma kibiców, nie ma presji, mogę sobie robić wszystko", ale przede wszystkim nie będzie miał chleba, bo nie będzie mógł jeździć ze względu na to, że nie będzie zapotrzebowania. Jeżeli chcemy mieć pracę, musimy odpowiadać bezpośrednio do klienta. W życiu zawsze coś komuś sprzedajemy, przeciętny Kowalski wykładając pieniądze na żużlowy projekt, chce radować się z wyników swojej drużyny i całej dyscypliny. Moim zdaniem żużel nie jest niszowym sportem, tylko fenomenalnie wyróżnia się na tle innych. Kibic jest największą determinacją dla istnienia żużla.