Dariusz Ostafiński, Interia: Na swoim profilu zamieścił pan logo klubu na czarnym tle. Jest pan w żałobie? Marek Jankowski, były prezes Falubazu: Zdjęcie pożyczyłem od kolegi lotnika. A odpowiadając na pytanie, to cała Zielona Góra jest w żałobie. Takiego oburzenia dawno nie było. To, co się stało, to jest skandal. Mówi pan o konferencji Falubazu, na której ogłoszono tytularnego sponsora, a obok przedstawiciela klubu siedział kontrowersyjny poseł Łukasz Mejza? - O tym dokładnie mówię. Tak, jak napisał na moim profilu senator Robert Dowhan, to jest większy skandal niż spadek z pierwszej ligi. Ludzie o tym gadają na mieście. To nie są jednak dobre słowa. Przeczytałem jednak i taką opinię, że jak za prezesury Dowhana spółki skarbu państwa dawały pieniądze na klub, to nikt się nie oburzał. - Tu nie ma jednak problemu z pieniędzmi z Enei. Problemem jest postać Łukasza Mejzy. To jest najbardziej skompromitowany polityk. I on został pokazany na tle Myszki Miki narysowanej kiedyś przez Bonifacego Langnera. To jest wstyd. I tak myślę, że przedstawiciel klubu Wojciech Domagała też ma poczucie obciachu. Klub był jednak ostatnio atakowany, że nie ma nazwy, ani sponsora. - Rozumiem, ale my nie mówimy o pieniądzach. One nie mają znaczenia. Inna sprawa, że patrząc realnie, klub dostał około miliona złotych, a większość kibiców, myślę, że jakieś 99 procent wolałoby walczyć o utrzymanie niż mieć skojarzenie z Łukaszem Mejzą. Ja bym się nie zdziwił, gdyby większa część sponsorów teraz się wycofała. Uważam, że nie można sobie większego gola wbić, niż pozwolić na skojarzenie klubowego wizerunku z Mejzą. Nawiązuje pan do sprawy, którą kiedyś opisała Wirtualna Polska, gdzie chodziło o to, że założona przez pana Mejzę spółka wysyłała nieuleczalnie chorych ludzi, w tym dzieci, do kliniki w Meksyku. - Ja nie chcę mówić o Mejzie. To mnie nie interesuje. On by tam nie przyszedł, gdyby ktoś go tam nie posadził. To czyjaś głupota sprawiła, że mówimy o wstydzie i skandalu. Czyja? - Nie wiem. Na konferencji byli jeszcze przedstawiciel Enei i klubu. Ich trzeba by spytać. Mnie jest wstyd, bo jakiś moment swojego życia poświęciłem, żeby wizerunek Falubazu był pozytywny. Nie zamierzam natomiast roztrząsać czyja to wina. Polityczne historie też mnie nie interesują. Wcześniej było tak, że czasem się kłóciliśmy, czasem przestawaliśmy się lubić, ale zawsze działaliśmy dla dobra klubu. Każdemu z nas zależało, żeby Falubaz dobrze się kojarzył. Teraz mamy obciachowe skojarzenie. A to nie jest tak, że Falubaz doszedł do tego momentu, do tej konferencji, bo kiedyś władzę w klubie przejęło miasto? - Nie wchodziłbym w to. Jasne, że kluby zarządzane przez miasto się nie bronią. To się nigdzie nie udawało i tu też się nie uda. Natomiast uważam, że tym z miasta też zależy na dobrym wizerunku. Kiedyś media w Zielonej Górze pisały, że pan Mejza to protegowany prezydenta miasta. - Prezydent nie powiedział ani słowa, więc nie mam pojęcia i nie chcę spekulować. Mówię natomiast o faktach, a faktem jest, że pan Mejza przyszedł na konferencję, wyświetlił się na tle loga z myszką i ten wstyd pozostanie na długo. Finansowo klub na tym dobrze nie wyjdzie. I Enea też nie będzie dobrze postrzegana A to nie jest tak, że jak będzie sukces, to ludzie zapomną? - Nie wszystko jest na sprzedaż. Z punktu widzenia kibiców walka o utrzymanie, daj Boże ze swoimi zawodnikami w składzie, byłaby lepsza niż ten skandal. Nie wiem, jaki był deal. Ktoś go z jakiegoś powodu pokazał i ten ktoś będzie teraz już wiedział, że ten błąd zostanie z nim do końca życia. Niech te wagony pana Mejzy jadą z dala od Polski, z dala od Zielonej Góry. Na Netflixie jest taki film, co pociąg jedzie dookoła ziemi i nie można z niego wyjść. Niech pan Mejza wejdzie do tego pociągu i tam się zamknie i nie wychodzi. Zobacz również: Mistrz pokazał, kto mu płaci. Najdroższy słup reklamowy