Mecz Fogo Unia - Moje Bermudy Stal zakończył się remisem, ale część opinii publicznej uważa, że sędzia źle ustalił końcową kolejność ostatniego biegu i przez to skrzywdził Unię. Od kilku dni mówi się o możliwej weryfikacji, ale PGE Ekstraliga analizuje, czy przepis, na który powołują się zwolennicy weryfikacji miał w przypadku Leszna zastosowanie. PGE Ekstrraliga analizuje przepis A było tak, że po starciu Piotra Pawlickiego z Szymonem Woźniakiem na czwartym okrążeniu ten drugi upadł na tor. Przepis stanowi, że wtedy sędzia zalicza wyniki, ustalając kolejność zawodników w chwili upadku. Arbiter nie przerwał jednak biegu, pozwolił żużlowcom go ukończyć i zaliczył pierwsze miejsce Bartosza Zmarzlika, choć ten w chwili upadku Woźniaka był drugi, za Januszem Kołodziejem. Wątpliwość Ekstraligi dotyczy tej części artykułu z regulaminu: - Jeśli podczas ostatniego okrążenia biegu ma miejsce zdarzenie polegające na niezawinionej utracie zajmowanej pozycji przez któregokolwiek zawodnika ... . Zdaniem Ekstraligi Woźniak upadł, jadąc na czwartej pozycji, więc niczego nie stracił. Adam Goliński, prawnik i były prezes Falubazu uważa jednak inaczej. W sumie ma kilka argumentów, które powinny skłonić Ekstraligę do weryfikacji. Zdaniem prawnika Woźniak stracił - Nawet jeśli założymy, że Woźniak jechał czwarty, to on zdecydowanie stracił. Upadł, więc stracił szansę dalszej walki z Pawlickim o trzecie miejsce. Teoretycznie stracił też szansę walki o wyższe miejsce niż trzecie, bo nie wiemy, jak potoczyłby się ten wyścig - zaczyna Goliński. - Kolejna sprawa, to w żużlu nie liczy się to, na którym miejscu był Woźniak w chwili upadku. Liczy się cała akcja związana z walką o trzecie miejsce, a na jej początku Woźniak był trzeci - dodaje były prezes Falubazu. - Następny mój argument za weryfikacją jest taki, że przepisy powinny być bardziej ogólne, a nie kazuistyczne, i dawać możliwość interpretacji. Bo tu mamy przepis napisany pod konkretną sytuację, a tak się nie ustala prawa - podkreśla Goliński. PGE Ekstraliga szuka dziury w całym - Kolejne moje zastrzeżenie polega na odpowiednim zastosowaniu przepisów. Tu już kilka minut po meczu wszyscy, z szefem sędziów na czele, mieli pewność, że ten artykuł z regulaminu odpowiada sytuacji w Lesznie. I tego się trzymajmy, a nie szukajmy dziury w całym - zauważa Goliński. - Poza tym, jakby to było pierwsze, drugie lub trzecie okrążenie, to bieg zostałby przerwany po wykluczeniu winnego. Na czwarte okrążenie zastosowano regulację, że po upadku zaliczamy kolejność z danej chwili, więc zróbmy to - namawia prawnik. - A już tak na koniec, to ta sytuacja z Woźniakiem pokazuje, jak ważne jest to, by sędzia wykluczał tych naprawdę winnych. Woźniak się położył na Pawlickim, on powinien być wykluczony. Jakby sędzia to zrobił, nie byłoby tej całej dyskusji, bo Unia wygrałaby bez tego, co daje jej regulamin. Woźniak nie pierwszy raz się kładzie na rywalu, więc nie rozumiem, jak sędziowie mogą tego nie widzieć. W tej konkretnej sytuacji Woźniak za szeroko wjeżdżał w łuk, zauważył, że Pawlicki wjeżdża przy krawężniku i zmienił tor jazdy, żeby go zablokować. Za to powinien być wykluczony - kwituje Goliński.