Takie, a nie inne warunki kontraktu zdecydowanie nie powinny dziwić. Polak na tak wielkie pieniądze zapracował sobie przede wszystkim znakomitymi wynikami. Na arenie międzynarodowej kibice znają go głównie za sprawą niezliczonej ilości medali w indywidualnej oraz drużynowej odmianie mistrzostw świata juniorów. Ponadto w PGE Ekstralidze słabe występy 21-latka z ostatnich kilku lat można wyliczyć na palcach jednej ręki. Nic więc dziwnego, że w przeszłości kontrakty nie z tej ziemi oferowali mu na przykład w Toruniu. Co ciekawe, w tegorocznym okienku transferowym For Nature Solutions Apator znów próbował przekonać zawodnika do zmiany otoczenia. Na niekorzyść częstochowskich działaczy, w pewnym momencie do gry włączyła się także Moje Bermudy Stal, która próbowała na wszelkie możliwe sposoby załatać dziurę po odchodzącym do Lublina Bartoszu Zmarzliku. W Gorzowie Miśkowiaka ostatecznie nie będzie, bo swoje ostatecznie osiągnął zielona-energia.com Włókniarz. Jakub Miśkowiak zgarnął solidną podwyżkę Prezes Michał Świącik musiał jednak wyłożyć na stół większą ilość gotówki niż pierwotnie się spodziewał. Główny bohater naszego tekstu dostanie niemałą podwyżkę, ponieważ chodzi aż o 200 tysięcy złotych więcej za podpisanie samej umowy niż miało to miejsce w niedawno zakończonych rozgrywkach. Z pewnością wzrośnie też stawka za punkt, która w tym roku oscylowała w granicach siedmiu tysięcy złotych. Czy było warto? Naszym zdaniem zdecydowanie tak! Jakub Miśkowiak to w tym momencie marka sama w sobie i gwarancja solidnej zdobyczy punktowej w każdym spotkaniu. Gdy do tego dodamy Mikkela Michelsena, Leona Madsena czy Kacpra Worynę, to wyłania nam się obraz drużyny, która będzie w stanie realnie włączyć się nawet do walki o drużynowe mistrzostwo Polski. Awans do wymarzonego finału był już o krok w tym sezonie, lecz ostatecznie w półfinale lepszy okazał się underdog z Gorzowa i skończyło się "jedynie" brązowym medalem. Przypomnijmy, że częstochowscy fani na złoto czekają od 2003 roku. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata