Pół roku temu byliśmy świadkami wielkiego skandalu. W Krośnie mieliśmy ukoronować indywidualnego mistrza Polski. Tymczasem obejrzeliśmy kompromitację organizatorów zawodów. Dwukrotnie próbowano rozegrać turniej, jednakże bezskutecznie. Winnego nie znamy do dziś. Były działacz przerywa milczenie Cała stawka 3. finału była co do jednego zgodna. Tor był niebezpieczny i nie chcieli na nim rywalizować. Pierwszego dnia podjęto decyzję, że drugie podejście nastąpi w poniedziałek. Na drugi dzień zawodnicy zdecydowali się wyjechać na próbę toru. Praktycznie każdy z nich miał mniejsze lub większe problemy z opanowaniem motocykla. Po dwudniowym cyrku przed kamerami stanął Grzegorz Leśniak oraz Zbigniew Fiałkowski. Prezes Cellfast Wilków oraz ówczesny wiceprzewodniczący GKSŻ przedstawili swoją perspektywę. Wyglądało to tak, jakby obie strony przerzucały się wzajemnie winą. Wyjaśnień oczekiwała także telewizja Canal+, która była tytularnym sponsorem tych zawodów. Teraz były działacz mówi, że prawda niedługo wyjdzie na jaw. Niesmak pozostał do dziś Co najgorsze w sobotę, czyli dzień wcześniej, na kiedy planowano rundę, Polacy zdobyli mistrzostwo świata. We Wrocławiu miał miejsce istny thriller. Dopiero ostatni wyścig przesądził o tym, kto zgarnął złoty medal. Maciej Janowski zafundował polskim kibicom niesamowite emocje, a na końcu wybuchła wielka radość. Był to ważny dzień dla Polaków, którzy zdobyli pierwsze złoto od 2017 roku. Na działaczy spadła jednak duża krytyka, bo dzień później kadrowicze mieli się udać właśnie na finał mistrzostw Polski. Zamiast świętować tytuł, to musieli gnać na drugi koniec Polski, aby wziąć udział w czymś takim. Zniesmaczony po dziś dzień jest selekcjoner reprezentacji. - Mogę spokojnie w imieniu całej reprezentacji powiedzieć, że czujemy się okradzeni z tego tytułu, bo kalendarz nie był najszczęśliwszy i po największym sukcesie od kilku sezonów nie byliśmy w stanie tego w żaden sposób skonsumować, pomijając już celebrowanie - powiedział Rafał Dobrucki.