W znanym Internetowym klasyku Mariusz Pudzianowski analizował swoją sytuację w zawodach, mówiąc, że nawet jakby wygrał, to i tak by nic nie dało. Te słowa mogą powtarzać sobie dziś w Ostrowie, bo choć w kilku biegach stawiali opór gorzowianom i dzielnie walczyli, to i tak nie dało to efektu w postaci choćby przekroczenia granicy 35 punktów. Najbardziej gospodarzom stawiał się - a jakże - Chris Holder. Australijczyk ponownie był liderem ostrowskiej drużyny. Dwa z trzech biegowych zwycięstw żużlowców ostrowskiej drużyny to właśnie jego zasługa, w tym to w ostatniej gonitwie zawodów. Swoje próbował dorzucić też Szwed, Oliver Berntzon, który w Gorzowie startował z kontuzją barku. Na szczęście wygląda na to, że uraz się nie pogłębił, bo były uczestnik cyklu Grand Prix przejechał całe zawody i był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem ostrowskiego zespołu. Przyjemnie dla oka wyglądał Matias Nielsen, który na dystansie potrafił wyrywać punkty rywalom z Gorzowa. To jednak nic nie dało i ostrowianie po raz czwarty przegrali w tym sezonie w stosunku 35:55. Vaculik i Zmarzlik oddali biegi. Stal zaoszczędziła W obliczu słabej dyspozycji ostrowskiej drużyny trudno było ekscytować się sportową stroną pojedynku tych zespołów. Z odsieczą przyszedł prezes gorzowskiej Stali, Marek Grzyb, który w rozmowie z Przeglądem Sportowym spekulował, że być może warto byłoby ustalać z zawodnikami, że w meczach z outsiderami jedzie się za 70% normalnej stawki lub dawać szanse gorzej opłacanym zawodnikom, choćby w biegach nominowanych. Liderzy gorzowskiej Moje Bermudy Stali - Bartosz Zmarzlik i Martin Vaculik - wyszli naprzeciw tym oczekiwaniom i oddali Wiktorowi Jasińskiemu po jednym biegu. Ten gest warto docenić, bo jedno zwycięstwo każdego z tych zawodników to koszt na poziomie 60 tysięcy złotych, a dwa punkty Wiktora Jasińskiego kosztowały na pewno dużo mniej. Inna sprawa, że to miły gest wobec kolegi z zespołu, który nie dostawał w tym roku wielu szans do zaprezentowania swoich umiejętności. Gorzowianie pokazali moc, ostrowianie bezradność Na stadionie im. Edwarda Jancarza obyło się dziś bez niespodzianki. Moje Bermudy Stal Gorzów pewnie zwyciężyła. Moc pokazali liderzy - Bartosz Zmarzlik, Martin Vaculik i Anders Thomsen, który przełamał się już chyba na dobre. Swoje zrobił Szymon Woźniak, a nieźle pokazał się w debiucie 16-letni Oskar Hurysz. Więcej pracy czeka jedynie Patricka Hansena, który zapisał przy swoim nazwisku pięć punktów i jeden bonus. W Ostrowie bez zmian. Beniaminek PGE Ekstraligi mocno odstaje poziomem od ligowych rywali i na razie trudno sobie wyobrazić, że ostrowianie dopiszą do ligowej tabeli choć jeden punkt. Pozostaje im liczyć na szczęście, bo argumentów na torze im brakuje. Moje Bermudy Stal Gorzów 55 Arged Malesa Ostrów Wielkopolski 35 Moje Bermudy Stal Gorzów:9. Szymon Woźniak 9 (3,3,1,2) 10. Anders Thomsen 12+2 (3,2*,3,2*,2) 11. Martin Vaculik 10 (1,3,3,-,3) 12. Patrick Hansen 5+1 (1,2*,1,0,1) 13. Bartosz Zmarzlik 12 (3,3,3,3,-) 14. Oskar Hurysz 2+1 (2*,0,0) 15. Mateusz Bartkowiak 3 (3,0,0) 16. Wiktor Jasiński 2 (2,0) Arged Malesa Ostrów Wielkopolski: 1. Oliver Berntzon 8+1 (2,1,1*,2,1,1) 2. Tomasz Gapiński 5 (0,2,0,3,0) 3. Grzegorz Walasek ZZ 4. Matias Nielsen 7 (2,0,2,-,1,2) 5. Chris Holder 11 (2,1,2,3,0,3) 6. Jakub Krawczyk 1+1 (u,1*,0) 7. Sebastian Szostak 2 (1,0,1) 8. Tim Soerensen 1+1 (0,1*)