Chris Holder. Rok wcześniej zdobył tytuł indywidualnego mistrza świata. Miał 25 lat i wówczas jeszcze wszyscy widzieli w nim faceta, który będzie rządził globalnym żużlem przez kolejnych kilka sezonów. Niestety, sezon 2013 był ostatnim, w którym prezentował się bardzo dobrze. Później problemy rodzinne i kontuzje sukcesywnie ściągały go coraz to niżej. Barwy klubowe zmienił dopiero przed rokiem, a w przyszłym roku będzie reprezentował barwy Unii Leszno. Kamil Brzozowski. Choć karierę skończył 2 lata temu, to jego nazwisko wciąż często występuje w rozmowach kibiców. Przypominają o nim zwłaszcza przeciwnicy powrotu kalkulowanej średniej meczowej, którzy twierdzą, że wraz z KSM-em do Ekstraligi wrócą właśnie tacy zawodnicy jak Brzozowski. On sam niewiele robi sobie z tego, że został naczelnym przykładem słabego żużlowca korzystającego z zapomnianych przepisów. W zeszłym roku poprowadził młodzieżowy zespół Arged Malesy Ostrów Wielkopolski do triumfu w Ekstralidze U24. Adrian Miedziński. Tuż po nieodbytym finale Ekstraligi wystartował z dziką kartą w toruńskim turnieju Grand Prix i - ku zaskoczeniu większości ekspertów - zwyciężył zawody wyprzedzając w finale Grega Hancocka. Niestety, dzisiaj pamiętamy go nie z tego typu osiągnięć, a z licznie powodowanych karamboli. Ostatni miał miejsce w sierpniu w Zielonej Górze. Choć pierwsze informacje dochodzące ze szpitala nie były optymistyczne, to zawodnik zamierza kontynuować karierę. Już powoli wraca do zdrowia. Darcy Ward. Uważany za największy talent w historii czarnego sportu i niestety jeden z największych lekkoduchów w tych dziejach. W 2014 roku przyjechał na turniej Grand Prix do Daugavpils pod wpływem alkoholu. FIM zdecydowało się zdyskwalifikować go na rok. Po upływie 12 miesięcy wrócił jeszcze silniejszy niż wcześniej. Niestety, jego okres życiowej formy został zakończony 23 sierpnia 2015 roku, podczas meczu z GKM-em Grudziądz. Ward próbował wyprzedzić Artioma Łagutę, zahaczył o jego tylne koło i upadł na tor przerywając rdzeń kręgowy. Dziś porusza się na wózku inwalidzkim, oczekuje narodzin dziecka i działa jako promotor wyścigów w Australii. Tomasz Gollob. Tego pana nie trzeba przedstawiać żadnemu polskiemu sympatykowi sportu. Prawdziwa legenda. Niestety - podobnie jak Ward - porusza się dziś na wózku inwalidzkim. Mimo to, legendarny żużlowiec nie obraził się na żużel. Wspiera Jerzego Kanclerza w prowadzeniu Abramczyk Polonii Bydgoszcz i udziela się jako ekspert telewizyjny podczas meczów transmitowanych na antenach Canal+ Sport. Kamil Pulczyński. Jeden z dwóch świetnie zapowiadających się toruńskich braci bliźniaków. Niestety, ich rozwój zakończył się właśnie w 2013. Potem było już coraz to gorzej i coraz to niżej pod kątem poziomu sportowego. Szkoda, bo umiejętności bez wątpienia posiadał. Świadczą o tym zwłaszcza jego dobre występy w wyjazdowych derbach w Bydgoszczy. Tor przy Sportowej 2 wyjątkowo mu leżał. Paweł Przedpełski. W 2013 miał 18 lat i z buta wszedł w Enea Ekstraligę. Cóż to był za sezon! Nie miał żadnych problemów z pokonywaniem o wiele bardziej uznanych i doświadczonych rywali. Niestety, po wejściu w wiek seniora jego rozwój radykalnie wyhamował. Coraz słabsza forma doprowadziła do odejścia z Torunia. Ostatni rok wydawał się przełomowy - w 2021 awansował nawet do cyklu Grand Prix. Niestety, wyraźnie odstawał od rywali.