Z Kowalskiego i jego ojca zrobiono "złotówy". Ujawniono treść prywatnych wiadomości, do mediów przedostało się nawet zdjęcie Bartka i pana Dariusza pozujących do zdjęcia z prezesem Stali w klubowych bluzach. To miał być dowód na to, że Gorzów "klepnął" wartościowego młodzieżowca. Prezesi postawili Bartłomieja Kowalskiego w złym świetle Sęk w tym, że zanim Grzyb pofatygował się na drugi koniec Polski, by osobiście dopiąć transfer, musiał położyć większą kasę na stół i przelicytować dogadany z Kowalskim Toruń. Później do akcji wkroczył jeszcze szef Betard Sparty - Andrzej Rusko, który całe towarzystwo pogodził. W złym świetle postawiono jednak Kowalskiego. Jego tłumaczeniom nie dawano wiary, walono w niego jak w bęben. Koniec końców Kowalski dostał we Wrocławiu umowę życia, a Stal i Apator obeszły się smakiem. Prezesi, którzy stoczyli wojnę o byłego młodzieżowca Eltrox Włókniarza już zapowiedzieli, że dla nich żużlowiec jest spalony. Marta Półtorak mówi, że prezesi dają zawodnikom zły przykład - Nie znam kulis negocjacji Bartka z klubami, ale jeśli gdzieś złamał dane słowo, to źle o nim świadczy. Problem w tym, że prezesi sami sobie winni, że na takie zachowania pozwalają wyrywając sobie zawodników. Dajemy sobie wejść na głowę i potem tak nas traktują. A te nieczyste gierki, podchody wynikają z jednego powodu. Na rynku brakuje zawodników i trwa wyścig szczurów, który żużlowcy wykorzystują. Oni też chcą dla siebie zgarnąć jak najwięcej - tłumaczy Półtorak. Kto zostanie najlepszym sportowcem 2021 roku? - <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-as-sportu-2021/plebiscyt/news-as-sportu-2021-wybierz-z-interia-najlepszego-sportowca-roku-,nId,5651058?utm_source=assportuteksty&utm_medium=assportuteksty&utm_campaign=assportuteksty">GŁOSUJ TUTAJ!</a> Półtorak od wielu lat prowadzi swoją firmę, była prezesem klubu, wyłożyła na Stal Rzeszów miliony, ale uważa, że słowo droższe jest od pieniędzy. - To nie jest fajna postawa, jeśli młody człowiek przybija piątkę, na coś się umawia, a potem wywija numer. Takie zachowana podważają zaufanie. Ale to samo dotyczy prezesów. Każdy tylko patrzy żeby podłożyć drugiemu nogę. Ja jestem nauczona pewnych standardów i tego samego wymagam od partnerów biznesowych. Jak pluję, to pluję, a nie udaję, że deszcz pada - wyjaśnia. Bizneswoman przypomina podobną sytuację z przeszłości, kiedy próbowano jej wyciągnąć zawodnika, a z którym już wcześniej się porozumiała. - To była umowa ustna, ale warunki mieliśmy spisane "na brudno". Od kolegów prezesów dowiedziałam się, że kusili go bajońskimi sumami, przebijali nas kilkukrotnie, no nie sposób był taką ofertę odrzucić. Żużlowiec przyszedł do mnie, powiedział, że nie zrobi z gęby cholewy. Tak się zapracowuje na szacunek, a na ten w życiu publicznym też jest niestety coraz mniej miejsca. Więcej jest chwytów poniżej pasa - mówi.