Kim był Artur Sukiennik? Artur Sukiennik w środowisku żużlowym pojawił się w 2008 roku. Dołączył wówczas do grona sponsorów Włókniarza Częstochowa. Najpierw zaczynał od drobnej pomocy klubowi, ale z czasem jego zaangażowanie finansowe zwiększało się. Aż do czasu, kiedy stanął na czele pogrążonego w długach Włókniarza. Ale po kolei. Sukiennik pełnił rolę dyrektora handlowego w firmie KJG Company. Zajmowała się ona handlem paliwami. Choć oficjalnie nie pełnił roli prezesa zarządu, to miał być wówczas jedną z najważniejszych postaci. Z czasem zainteresował się żużlem. Nic w tym dziwnego, bo firma pochodziła z Częstochowy, a w tym mieście ta dyscyplina sportu ma wielkie tradycje. Jego obecność we Włókniarzu zbiegła się z problemami finansowymi klubu. Ówczesny sponsor tytularny drużyny firma Złomrex wycofała się z promocji poprzez sport żużlowy. W jej miejsce pojawił się kolejny partner - firma Cognor. To pozwoliło działaczom na zbudowanie gwiazdorskiej drużyny z mistrzem świata Nickim Pedersenem na czele. Były też inne gwiazdy jak Greg Hancock czy Lee Richardsson. Wspomniany wcześniej Duńczyk otrzymał rekordowy kontrakt. Z jednej strony ten transfer był wielkim sukcesem prezesa Mariana Maślanki, ale z drugiej stał się potężnym obciążeniem dla kasy klubowej. Wówczas słychać było głosy, że w Częstochowie żyją ponad stan, a klub ma problemy finansowe. To wtedy z odsieczą pojawił się Artur Sukiennik. Najpierw pojawił się jako sponsor, później zwiększał swoją aktywność biorąc na swoje barki kontrakty konkretnych zawodników. Z czasem jednak kondycja Włókniarza nie poprawiała się, więc Sukiennik postanowił zainwestować w żużel na całego. Po sezonie 2011 spłacił długi i wykupił akcje klubu. Dzięki niemu Włókniarz mógł w ogóle przystąpić do kolejnych rozgrywek. Z punktu widzenia formalnego nie mógł oficjalnie kierować spółką, gdyż miał problemy prawne. Z tego powodu na stanowiskach prezesów mianował inne osoby. Był najpierw Marek Polaczek, a później Paweł Mizgalski. Żaden z panów długo nie zagrzał swojego miejsca. Mówili na niego “Siara" Taki miał pseudonim, który nawiązywał do postaci Siary z filmowego "Killera". W każdym razie Sukiennik był niezwykle barwną postacią. Przez jednych kochany i uwielbiany. Nazywany nawet zbawcą częstochowskiego żużla. Inni z kolei patrzyli na niego bardziej podejrzliwie, a sam miał łatwość popadania w konflikty. Poróżnił się na przykład z firmą Dospel, która była wówczas sponsorem tytularnym Włókniarza. Zdaniem Sukiennika partner klubu nie wywiązywał się z podpisanych umów. Skończyło się na zerwaniu współpracy. Niezbyt lubiany był też w środowisku żużlowym. Kiedy coś mu nie pasowało, nie gryzł się w język. Potrafił wprost rzucić, że któryś z zawodników sprzedał mecz, albo że sędzia wypaczył wynik meczu. Różnie układały się jego relacje z dziennikarzami. W środowisku słychać głosy, że tym, którzy źle pisali na jego temat groził. Sam był mocno wrażliwy na swoim punkcie. Od osób, które w tamtym czasie współpracy z Sukiennikiem słyszymy, że czytał wszystko na swój temat. Wróćmy jednak do wydarzeń z 2012 roku. Wtedy Włókniarz, już pod batutą Sukiennika, utrzymał się w lidze, ale znów pojawiły się długi. Wszelkie zaległości zostały jednak uregulowane przez jego samego. Dzięki temu zyskiwał szacunek w miejscowym środowisku. W 2013 roku otrzymał od miasta statuetkę “Mecenasa Sportu", a na meczach Włókniarza pojawiały się tłumy kibiców. Dopóki klub nie popadł w kolejne problemy, Sukiennik uchodził za zbawcę. Z własnych pieniędzy miał dbać o infrastrukturę stadionu, a żużlowcom zapewniał wielkie kontrakty. Jego ulubieńcem (do czasu) był Grigorij Łaguta. Rosjanin zarabiał grubo ponad półtora miliona złotych za sezon, co było wielką kasą jak na tamte czasy. Po meczach dostawał też sowite premie, a dodatkowo otrzymał także luksusowego Chevroleta Camaro. Jednym z ulubieńców Sukiennika był też Rafał Szombierski (dziś odsiaduje wyrok w więzieniu). Zawodnik urzekł go swoją walecznością, hartem ducha, dzięki czemu również mógł liczyć na lukratywny kontrakt oraz mieszkanie w Rybniku w formie bonusu. Marzył o Drużynowym Mistrzostwie Polski Skoro już Sukiennik inwestował wielkie pieniądze w żużel, to oczekiwał również sukcesu. W 2013 roku ściągnął do klubu Emila Sajfutdinowa, Rune Holtę i zdolnego Michaela Jepsena Jensena. Te transfery miały sprawić, że Włókniarz włączy się do gry o mistrzostwo z naszpikowaną gwiazdami drużyną Unibaxu Toruń z Tomaszem Gollobem na czele. Właścicielem tego klubu był wówczas miliarder Roman Karkosik. Oba zespoły spotkały się ze sobą w półfinale, gdzie iskrzyło i to bardzo. Podczas pierwszego meczu w Toruniu sędzia podejmował bardzo kontrowersyjne decyzje. Zdaniem miejscowych - na ich niekorzyść. W tamtym spotkaniu kontuzji ręki nabawił się Emil Sajfutdinow, a Włókniarz przegrał. Dość niespodziewanie w rewanżu drużyna mocno się postawiła. Co więcej, był nawet blisko zwycięstwa. Wszystko posypało się przez defekt Rune Holty w ostatnim biegu dnia. To właśnie wtedy Sukiennik nie bał się w ostrych słowach atakować żużlowych decydentów. Problem jednak w tym, że sam zaczął mieć coraz większe problemy. Klub zaczął popadać w długi, w konsekwencji czego z zespołem pożegnał się Sajfutdinow, który przeniósł się do... Torunia. Rok później zadłużenie spółki miało wynosić aż 3,5 miliona złotych. Jazdy odmawiali kolejni zawodnicy mówiąc wprost, że zostali oszukani. Najgłośniej było o nierozliczonych kontraktach wcześniej wspomnianego Rosjanina, jego rodaka Grigorija Łaguty, czy później Grzegorza Walaska. Lista była jednak znacznie dłuższa. Sukiennik oskarżony o kierowanie gangiem paliwowym Wróćmy jednak do tego, skąd wzięły się problemy częstochowskiego klubu. Źródło kłopotów sprowadza się do oskarżeń, z jakimi mierzył się Artur Sukiennik. Został mu bowiem postawiony zarzut kierowania gangiem paliwowym, oszustw podatkowych i prania brudnych pieniędzy. W cztery lata działalności firma KJG company miała dorobić się ćwierć miliarda złotych, a zdaniem prokuratury przestępstwa dokonywane były nie tylko w Polsce, ale także na terenie Europy. W związku z tym działalność finansowa Sukiennika we Włókniarzu była mocno ograniczona. Nie mógł wydawać kasy i łatać długów, które pojawiały się w klubie w zatrważającym tempie. Konto miał zablokowane. Sam zresztą trafił na chwilę za kratki, ale wyszedł za kaucją stu tysięcy złotych. Wówczas wszyscy w klubie czekali na jego powrót jak na zbawienie. Mówiło się, że jak Artur wróci, to całą kasę odda. Pieniądze jednak ostatecznie się nie znalazły. Pod wpływem presji wycofał się z klubu, w którego przetrwaniu mieli pomóc inni sponsorzy. W momencie odejścia, Włókniarz miał być zadłużony na 4 miliony złotych. Ostatecznie skończyło się na rocznej banicji i degradacji. Spółka nie otrzymała bowiem licencji na starty ligowe w sezonie 2015. Sukiennik choć ustąpił, nie zgadzał się z wszechobecną narracją, która zapanował wokół jego osoby. W rozmowie z Tygodnikiem Regionalnym “7 dni" przedstawił swój punkt widzenia na wiele spraw i zarzutów kierowanych w jego stronę. - To zacznijmy od początku. 1 milion 800 tysięcy złotych długów prezesa Maślanki spłaca KJG. Jest też pełny kontrakt z Łagutą (i punkty, i kontraktówka) i w całości bierze go KJG. Wtedy Łaguta kocha Włókniarz... Po meczu wystawia fakturę, ma za wszystko zwracane. Paliwa... jest tankowany za darmo, tankuje wszędzie. A teraz początek roku 2012. Wtedy był Polaczek za prezesa, Winiarski powiedział, że lepszy byłby ktoś inny, jak np. Mizgalski i jeszcze dołączył Kowalski, dwóch nieudaczników, ale znali angielski, mieli dobrze się wypowiadać, mieli być nowymi twarzami i wszystko miało być zajeb***. - Tylko, że oni za moimi plecami robili jakieś dziwne podchody. Okazało się, że w 2012 roku, żeby Włókniarz mógł dostać licencję, zabrakło do zamknięcia budżetu 2 miliony złotych i co robi KJG? KJG pożycza spółce Włókniarz 2 miliony. Później w roku 2013, w którym spółka dostaje licencję nadzorowaną ze względu na zadłużenie wobec KJG, KJG co robi? Obejmuje emisję akcji Włókniarza w zamian za 2 miliony złotych, chociaż te akcje są niewiele warte, że można je do kosza wyrzucić. W połączeniu z innymi zobowiązaniami to już się robi kilka milionów. Rafał Szombierski dostaje w całości od KJG 400 tysięcy złotych i kupuje sobie apartament w Rybniku, bo mieszkał na lokatorskim. To wszystko jest do sprawdzenia. - Co dalej? Mnie aresztują. Na Rakowiecką przyjeżdża Kowalski i mówił, że o Włókniarz bije się trzech dużych sponsorów. Potem okazało się, że to nieprawda. Dalej? Za chwilę wychodzę... Kibice pragną Grzegorza Walaska. Co robię? Biorę Walaska - na 200 tysięcy złotych jest oficjalny kontrakt reklamowy z KJG, 310 tysięcy dostaje przy świadkach w dwóch transzach, pierwsze 200 tysięcy na Święta Bożego Narodzenia roku 2013, a w 2014 dostaje kolejną sumę - łącznie 510 tysięcy złotych otrzymał od nas Walasek. Co robi? Sprzedaje się jak zwykła... Paliwo mu ucieka, nie dokręcona dysza, wjeżdża w taśmę..., niech pani sobie to wszystko przestudiuje. To są zwykłe k**wy, prostytutki, takie j**ane, nic więcej nie mogę o nich powiedzieć. - Łaguta co robi? Klub mu daje 300 tysięcy złotych, a on mówi, że pieniądze chce wszystkie. A wie pani, czym to było spowodowane? Oni wszyscy wyczuli pismo nosem, że mnie się już znudziło wykładać miliony rocznie na częstochowski żużel. A dlaczego? Bo tak! Wsparcia w mieście żadnego nie miałem, tylko k**wy obiecywały, oszuści p**rdoleni, Danki i te inne wszystkie, i c**j z tego było. Prezydent obiecywał tutaj kokosy, nie wiadomo co z tego miało być. Na niczym się skończyło. Żeby chociaż oddali te półtora miliona nakładów, które włożyli. Bo niech pani zauważy, że w jednym roku zaoszczędzili na MOSIRze 800 tysięcy złotych na dotacji, media i wszystko. To się tylko tak powie... Artur Sukiennik zmarł po problemach zdrowotnych Działacz i sponsor odszedł 9 stycznia 2018 roku. Zmarł w Warszawie po nieudanej operacji wszczepienia zastawki serca. W tyle toczyły się procesy związane z kierowaniem gangiem paliwowym. Zarzuty usłyszał w 2016 roku, choć do czasu śmierci nie usłyszał prawomocnego wyroku. Groziło mu 10 lat więzienia. Zmarł w wieku 44 lat.