Paweł Miesiąc ma 36 lat, ale uważa, że na naukę nigdy nie jest za późno. - Starty, to jest moja pięta achillesowa, dlatego nad tym pracuję. Uważam, że wciąż jest możliwe, by zrobić z tym porządek, choć na pewno nie jest to łatwe - zauważa żużlowiec Texom Stali Rzeszów w rozmowie z polskizuzel.pl Paweł Miesiąc ma już dość oglądania pleców rywali po starcie Rozwiązanie problemu może Miesiącowi wiele ułatwić. On sam przyznaje, że przez kiepski start nie może osiągać lepszych wyników. I choć w Rzeszowie jest długi tor, to wcale nie znaczy, że ten jego mankament będzie miał tutaj mniejsze znaczenie. - To na każdym torze przeszkadza. Długość nie ma znaczenia. Wiele będzie natomiast zależało od przygotowania nawierzchni. Jak będzie taka, która umożliwi walkę na dystansie, to start nie będzie wielkim utrudnieniem. Miesiąc wie, że jeśli uda mu się wyeliminować swój największy feler, to fani nie będą zadowoleni. - Kibice lubią, jak na torze się coś dzieje, więc pewnie woleliby, żeby zostało, jak jest. Ja jednak chciałbym to poprawić, bo to by wiele zmieniło - twierdzi. Paweł Miesiąc nie wyleczył się z PGE Ekstraligi W sezonie 2019 Miesiąc zachwycił żużlową PGE Ekstraligę. Mało kto spodziewał się, że zawodnik uchodzący za drugoligowca zdoła skutecznie punktować w lidze. Tak się jednak stało. Miesiąc jeździł fenomenalnie. Rok później już nie był taki dobry. Rywalizacja o miejsce w składzie z Jakubem Jamrogiem zdołowała obu żużlowców. W 2021 roku związał się z Unią Tarnów, z którą potem rozwiązał kontrakt i trafił do ekstraligowego ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Szybko jednak wypadł ze składu. W tym roku chce się odbudować w Stali, czyli tam, gdzie zaczynał karierę. O Ekstralidze wciąż marzy. - Nie jestem wyleczony z Ekstraligi. Jestem zawodnikiem, który wciąż ma coś do udowodnienia. Na pewno będę robił wszystko, żeby do elity kiedyś wrócić. Chciałbym znowu pojechać tak, jak w sezonie 2019 w Motorze Lublin. To był mój najlepszy rok w Ekstralidze i bardzo fajny dla mnie sezon.